Eurosceptycy i prokremlowcy nadal silni we Francji
Dyplomata był gościem Marcina Celińskiego i Radosława Grucy w programie „Bez wyjścia”.
Nie milkną echa po wyborach prezydenckich we Francji. Kwietniowe głosowanie wygrał urzędujący prezydent Emmanuel Macron, ale swój triumf odnieśli także jawnie prorosyjscy kandydaci; Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon. Gość programu ocenił, że sukces Macrona jest spowodowany raczej mobilizacją przeciwników Le Pen, a nie osobistymi przymiotami prezydenta Francji.
Jest taka stara francuska tradycja, którą nazywamy frontem republikańskim. W obawie przed zwycięstwem skrajnej prawicy wszyscy demokraci, republikanie i przeciwnicy sił skrajnych głosują na konkurenta. To wydarzyło się 24 kwietnia we Francji
Orłowski mówił także o rosyjskich wpływach w Republice Francuskiej. Na kandydatów sprzyjających Kremlowi w pierwszej turze zagłosowało ponad 40 proc. Francuzów, a tendencja pokazuje, że Le Pen i Mélenchon z każdymi wyborami zyskują wyborców.
Wpływy rosyjskie we Francji są duże, a ilość francuskich polityków, którzy są stypendystami dużych rosyjskich fundacji jest zatrważająca. Nie jest to jednak dużo więcej niż w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy we Włoszech
Kraj nad Sekwaną w czerwcu czekają wybory parlamentarne. W sondażach prowadzi niezmiennie koalicja Macrona. Były ambasador ocenił, że Francuzi głosują racjonalnie, ale patrzą w przyszłość z obawą i niewielką nadzieją.
Francuzi ubożeją i przez inflację zaczyna im brakować do pierwszego. Nie kwestia tożsamości francuskiej czy obecności imigrantów będą najważniejsze w tych wyborach, a kwestie ekonomiczne
oprac. m.u.