Gwiezdne wojny Chin i Elona Muska

Sprawa dotyczy chińskiej stacji orbitalnej Tiangong, umieszczonej na orbicie w kwietniu tego roku. Stacja wciąż jest w budowie, której ukończenie planowane jest na 2022 rok. Tymczasem, jeśli wierzyć chińskim władzom, obiektowi dwukrotnie groziło poważne uszkodzenie. Wszystko przez satelity wystrzelone w ramach programu Starlink Internet Services Elona Muska. Starlink to satelitarna sieć internetowa obsługiwana przez SpaceX. W ramach tego programu, aby obsługiwać szerokopasmową sieć internetową, na orbitę wystrzelono już 1900 satelitów.

W oficjalnej skardze złożonej do agencji kosmicznej ONZ na początku grudnia, Pekin stwierdził, że jego stacja kosmiczna została zmuszona do podjęcia działań wymijających na skutek możliwej kolizji z satelitami Muska. Do wypadków tych miało dojść w lipcu i październiku tego roku. Chińskie władze podkreśliły też, że satelity stanowiły zagrożenie nie tylko dla samej stacji, ale także dla bezpieczeństwa chińskich astronautów znajdujących się na jej pokładzie.

Satelita Starlink nieustannie manewrował, strategia manewru była nieznana, a błędy orbitalne trudne do oszacowania. W związku z tym istniało ryzyko kolizji między satelitą Starlink-2305 a Chińską Stacją Kosmiczną – czytamy w skardze.

Internet eksplodował. Użytkownicy Weibo, czyli chińskiego odpowiednika Twittera, nazwali satelity Elona Muska amerykańską bronią kosmiczną i kosmicznymi śmieciami, samego Muska zaś aroganckim miliarderem, po którym nie można się spodziewać niczego dobrego. Krytykowali też chińskie władze, które incydenty z lipca i października nazwały wypadkiem, a powinny sabotażem.

Skąd aż tak ostra reakcja internautów? Cóż, to nie pierwszy raz, gdy Elon Musk podpadł Chińczykom. W mediach ,i tych społecznościowych i tradycyjnych, niejednokrotnie już pojawiała się krytyka stosunku Tesli do klientów oraz artykuły i posty podważające bezpieczeństwo samych samochodów. Chodzi konkretnie o problemy z układem hamulcowym.

W kwietniu tego roku poruszenie w mediach (także społecznościowych) wywołała niezadowolona właścicielka samochodu ze stajni Tesli. W dniu otwarcia Salonu Samochodowego w Szanghaju kobieta wspięła się na jeden z samochodów elektrycznych Tesli. Zanim ochrona ściągnęła ją z powrotem na ziemię, uczestnicy wydarzenia (a za sprawą filmików, które błyskawicznie pojawiły się w sieci, także internauci) mogli zobaczyć napis na jej koszulce: utrata kontroli nad hamulcami. Ochroniarze próbowali zakryć go…parasolami, kobieta zaczęła jednak wówczas krzyczeć, że w Modelu 3 szwankują hamulce. Tesla podjęła z kobietą rozmowy, nie zgodziła się jednak na niezależne testy nalegając na zwrot wadliwego modelu. Warto przy tym podkreślić, że pochodząca z Henan właścicielka elektryka Tesli, już wcześniej wielokrotnie próbowała nagłośnić problem z hamulcami. Twierdziła, że na skutek awarii hamulców czworo członków jej rodziny omal nie zginęło w wypadku. Co na to Tesla? Amerykański koncern, powołując się na dane z pojazdu, stwierdził, że samochód poruszał się z prędkością prawie 120 kilometrów na godzinę, a systemy hamowania i ostrzegania awaryjnego działały prawidłowo. Ta odpowiedź nie spodobała się chińskim internautom i dała początek przeświadczeniu o arogancji Elona Muska.

Niespełna miesiąc później łamy chińskich gazet zdominowały dwa tragiczne w skutkach wypadki. Do pierwszego z nich doszło 7 maja w Shaoguan w prowincji Guangdong – mężczyzna prowadzący samochód elektryczny marki Tesla wjechał w tył ciężarówki. Kierowca elektryka zginął na miejscu. Dziesięć dni później w mieście Taizhou właściciel auta z kalifornijskiego koncernu zderzył się z policyjnym autem – dwóch funkcjonariuszy zostało rannych, jeden wkrótce potem zmarł na skutek odniesionych obrażeń. Nagrania z wypadku obiegły media społecznościowe, wściekłość na Teslę eksplodowała i nie minęła nawet, gdy w czerwcu policja poinformowała, że całkowitą winę za wypadek ponosi kierowca Tesli, a nie sam samochód.

Do wydarzeń tych nawiązywali internauci w komentarzach po upublicznieniu chińskiej skargi do ONZ. Ich wydźwięk był jednoznaczny: Tesla powoduje wypadki na chińskich drogach, a teraz chce SpaceX chce robić to samo w kosmosie. Co na to Elon Musk? Chińskie oskarżenia to dla niego nie nowość, już wcześniej spotykała go bowiem krytyka za rozpychanie się w kosmosie. I to ze strony Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jej szef ostrzegł niedawno, że tysiące satelitów telekomunikacyjnych, których wystrzelenie planuje Elon Musk, istotnie zmniejszy ilość miejsca dla konkurentów kalifornijskiego potentata. Wielu ekspertów zwraca też uwagę, że powinno się zachowywać większe odległości między satelitami, aby uniknąć kolizji. Szef SpaceX stanowczo zaprzecza natomiast, że jego satelity zajmują zbyt dużo miejsca w przestrzeni kosmicznej. Kosmos jest ogromny, a satelity małe – twierdzi milioner.

Blanka Katarzyna Dżugaj

tekst i zdjęcia z bloga kulturazja.com

Co tydzień, we wtorki o 19 Blanka Katarzyna Dżugaj zaprasza na swój autorski program w Resecie Obywatelskim "Azja incognita"