T. Piątek: Hołownia, willa i Opus Dei

Opus Dei powstało w Hiszpanii, w latach faszystowskiej dyktatury generała Francisco Franco. To skrajnie konserwatywna organizacja ultrakatolicka. Zwalcza wartości nowoczesnego Zachodu, aczkolwiek lubi biznes. Członkowie muszą dochowywać posłuszeństwa i tajemnicy.

Katolicki teolog Matthias Mettner nazywa Opus Dei katolicką mafią. Opisuje brutalne pranie mózgów stosowane przez organizację. Włącznie z narzędziami tortur, którymi członkowie sami sobie zadają ból. Mettner nie zmyśla. Na swojej hiszpańskiej stronie internetowej Opus Dei przyznaje, że „niektórzy niezamężni i nieżonaci członkowie używają kolczastych łańcuchów” dla „umartwienia ciała”.

Zamknięta kasta

Kiedy szukamy mieszkania lub domu, w których chcemy mieszkać, zwykle bierzemy pod uwagę kilka podstawowych czynników. Komunikację, bliskość szkoły, sklepów, naszego miejsca pracy… Co do sąsiadów, to poznajemy ich podczas przeprowadzki albo po niej. Dzieci wysyłamy do najczęściej do najbliższego przedszkola, potem szkoły rejonowej.

Jednak w przypadku członków radykalnych wspólnot religijnych często wygląda to zupełnie inaczej.

Rodziny należące do Opus Dei zazwyczaj mieszkają obok siebie. Najchętniej - w zamkniętych kamienicach lub małych osiedlach willowych. Na takim małym osiedlu w warszawskiej Falenicy mieszka pisowski minister Michał Dworczyk. Kto się tam osiedlił razem z Dworczykiem? Ultraprawicowi i antyzachodni katolicy związani z Opus Dei. Wśród nich - Dymitr Hirsch, nieformalny doradca Morawieckiego, syn Rosjanki wywodzącej się z komunistycznych elit ZSRR.

Dzieci z tych osiedli wychowują się w prywatnych przedszkolach i szkołach, prowadzonych przez Opus Dei. To elitarne placówki wyznaniowe, które kształtują następne pokolenia zamkniętej, ultrakatolickiej kasty. Pozwalają organizacji trwać przez kolejne dziesięciolecia i umacniać swoje wpływy. Wspomniany wcześniej minister Dworczyk posłał swoje dzieci do takiej właśnie szkoły pod opieką Opus Dei.

Członkowie Opus Dei nie afiszują się średniowiecznymi poglądami. Nieraz robią świetne wrażenie: inteligentni, wykształceni, przedsiębiorczy… Są obecni w różnych partiach politycznych, nie tylko w PiS. Stąd zdumienie demokratycznych wyborców, którzy nie mogą zrozumieć decyzji niektórych polityków. Dlaczego ten miły poseł i ta fajna posłanka znów zagłosowali przeciw prawom kobiet?


Willa za drzewami

Szymon Hołownia od 2015 r. posiada działkę i dom na osiedlu willowym w podwarszawskim Otwocku. Powierzchnia działki wynosi 1584 metry kwadratowe. Posiadłość i willa są oddzielone gęstą ścianą drzew od ulicy.

Według ksiąg wieczystych teren osiedla pierwotnie był jedną działką. Później grupa znajomych rozparcelowała go na mniejsze działki pod budowę willi. Falenickie siedlisko Dworczyka i jego kolegów powstało w podobny sposób.

Na osiedlu Szymona Hołowni jest 12 działek, z czego 11 zamieszkałych. W księgach figuruje 21 właścicieli. Zatem mowa o bardzo małym osiedlu i wąskiej grupie ludzi. Kim są ci ludzie?

Sąsiedzi nr 1: integracja z Opus Dei

Obok Hołowni mieszkają Beata Łoza z mężem Henrykiem. Pani Łoza to skarbniczka Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji. Wiceprezeska tej organizacji, Marzena Gancarczyk, też ma działkę na osiedlu Hołowni.

Dlaczego interesują nas pan i pani Łoza? Dlatego, że Henryk Łoza, mąż Beaty, opublikował wspomnienie o Piotrze Pawłowskim (zmarły współpracownik żony ze Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji). A przy tej okazji pan Łoza oddał hołd komuś jeszcze. „Zawsze będę wspominał Piotra jako wzór pokory i przekraczania wszelkich barier w życiu i to wszystko w celu osiągnięcia Świętości, pomimo swoich słabości. Myślę, że właśnie o to chodziło Założycielowi Opus Dei” - napisał sąsiad Hołowni. Gdzie opublikował te słowa? Na stronie internetowej Opus Dei.

Kim był założyciel Opus Dei, stawiany przez pana Łozę za wzór? Księdzem katolickim i bezwzględnym fanatykiem. Nazywał się Josemaria Escriva de Balaguer. Pobożny, ale pyszny, skryty i ambitny, pozbawiony empatii - tak opisywał go Miguel Fisac, jeden z pierwszych uczniów założyciela

Sąsiedzi nr 2: Marek Jurek i zagadka z Panamy

To niejedyny hołd, jaki sąsiedzi Hołowni składają księdzu Escrivie na stronie Opus Dei. Można bowiem na niej przeczytać również coś takiego: „Drugiego października 1928 roku 26-letni ksiądz Josemaria Escriva de Balaguer /…/ od dawna przeczuwał, że Bóg wzywa go do czegoś szczególnego i modlił się żarliwie /…/ I w tym momencie Bóg postanowił zaingerować. Ksiądz Josemaria doznał nagle nadzwyczajnej łaski i ujrzał Bożą odpowiedź na swoje wołanie. Ujrzał Opus Dei - Dzieło Boże”.

Kto w ten sposób opisuje narodziny skrajnej i nieprzejrzystej organizacji? Autorka tekstu nazywa się Agnieszka Kula.

Gdzie jeszcze znajdujemy Agnieszkę Kulę? Na willowym mini-osiedlu Szymona Hołowni. Tam bowiem mieszka razem z mężem, katolickim artystą Pawłem Henrykiem Kulą.

Co wiadomo o Pawle Kuli? Artysta regularnie udostępnia artykuły ultrakatolickiego pisma Christianitas na Facebooku. https://www.facebook.com/kulartpress zaprojektował winietę Christianitas. Kto zaś regularnie współpracuje z tym pismem? Słynny ultraprawicowy polityk Marek Jurek. Ten sam, który walczył o całkowity zakaz aborcji na długo przed Kają Godek. Wiceszefem pisma Christianitas jest Filip Łajszczak. To sąsiad Dworczyka z bliźniaczego ultrakatolickiego osiedla w Falenicy. Jak również - jeden z przywódców prawicowej międzynarodówki ECPM. Dwa lata temu opublikowałem artykuł o powiązaniach szefów ECPM z Kremlem. Artykuł jest dostępny na stronie Resetu Obywatelskiego.

Nazwisko „Paweł Henryk Kula” figuruje też w rejestrach biznesowych Panamy. Tak nazywa się jeden z dyrektorów panamskiej spółki Buffalo Enterprises Inc. W aktach firmy pojawia się również Danuta Brylska Szperling, także jako dyrektorka. Według polskich źródeł pani Brylska Szperling nie żyje i spoczywa na cmentarzu w Otwocku. Kim była za życia? Redaktorką miesięcznika dla dziewcząt „Jestem”, powstałego w czasach PRL.

Kto i po co wpisał nazwisko pani Brylskiej Szperling do rejestrów biznesowych w egzotycznym raju podatkowym? Nie wiemy.

Sąsiadka nr 3: pobożne przedszkole i krąg Morawieckiego

Kolejną mieszkanką ekskluzywnego mini-osiedla Hołowni jest Magdalena Anna Przepiórka. To wiceprezeska Stowarzyszenia Rodziców Przedszkola i Szkoły Strumienie. Czym są przedszkole i szkoła o nazwie Strumienie? To placówki edukacyjne prowadzone przez Stowarzyszenie Sternik. Ono zaś oficjalnie współpracuje z Opus Dei.  Na stronie internetowej Opus Dei czytamy, że „Sternik pomoże skierować na właściwy szlak”. Czytamy też, że szkoła Sternika znajduje się w Falenicy. Pod bokiem Dworczyka, ale też niedaleko od Hołowni (Otwock od Falenicy dzieli kilka kilometrów).

Obok Przepiórki, wiceprezeską Stowarzyszenia Rodziców Przedszkola i Szkoły Strumienie jest Dorota Bojemska.  To doradczyni premiera Mateusza Morawieckiego i ministerstwa rodziny.
„W grudniu 2019 r. Dorota Bojemska została przewodniczącą Rady Rodziny powołanej przez minister rodziny przy udziale premiera Morawieckiego /…/ Gdy Bojemska startowała z listy PiS w wyborach parlamentarnych w 2019 r., do materiałów promocyjnych dodała słowa Morawieckiego na swój temat” - pisze Grzegorz Rzeczkowski w książce „Katastrofa posmoleńska”. Rzeczkowski cytuje premiera: „Znam Dorotę od wielu lat. Jest osobą pracowitą, energiczną, zawsze można na niej polegać. Podziwiam jej zaangażowanie w sprawy rodzin i wychowania. Wiem, że będzie dobrze reprezentowała w Sejmie interesy swoich wyborców”.

Jak to się skończyło? „Wsparcie szefa rządu nie pomogło, bo Bojemska do Sejmu, gdzie m.in. chciała walczyć o szkoły wolne od LGBT, nie weszła” - podsumowuje Rzeczkowski.

Rycerze dwaj, Sebastian i Dymitr
Mężem Bojemskiej jest Sebastian Bojemski, wieloletni wspólnik… Dymitra Hirscha. Razem prowadzili firmę lobbingowo-wizerunkową PRacownia. Przypomnę: Hirsch to nieoficjalny doradca Morawieckiego, rodzinnie powiązany z sowieckimi elitami Moskwy. Jak również - sąsiad Michała Dworczyka z ultrakatolickiego osiedla w Falenicy.

Między innymi, Dymitr Hirsch doradzał Mateuszowi Morawieckiemu, jak obsadzać spółki skarbu państwa. Tak się składa, że Bojemski do tych spółek trafił. W latach 2019-2023 był wiceprezesem spółki Lotos Paliwa. Niedawno zaś został wiceprezesem zarządu przedsiębiorstwa eksploatacji rurociągów naftowych PERN.

Co Sebastian Bojemski robił wcześniej? W latach 2012-2013 współpracował z Dworczykiem w fundacji Wolność i Demokracja. Grzegorz Rzeczkowski wskazuje Bojemskiego jako jednego z propagatorów smoleńskich teorii spiskowych - pozornie antyrosyjskich, faktycznie służących Rosji.

Odnotujmy, że Sebastian Bojemski i Dymitr Hirsch od 2009 r. zasiadają w radzie powierniczej jednego z oddziałów Rycerzy Kolumba. To także katolicka organizacja. Oddział Bojemskiego i Hirscha wziął sobie za patrona… księdza Josemaria Escrivę, założyciela Opus Dei.

Sąsiedzi nr 4: prawnik Solorza, znajomi Hołowni

Kogo jeszcze znajdujemy na mini-osiedlu Szymona Hołowni? Adama i Martę, małżeństwo o nazwisku Berse.

Pan i pani Berse mają Szymona Hołownię wśród znajomych na Facebooku. Marta Berse utrzymuje też Facebookową znajomość z Dorotą Bojemską. Wśród znajomych państwa Berse pojawiają się również inne osoby związane z Opus Dei (np. wychowankowie uczelni prowadzonych przez tę organizację).
Adam Berse figuruje w serwisie dla profesjonalistów LinkedIn jako „radca prawny w korporacji Cyfrowy Polsat”.  Jak wiadomo, Grupę Polsat kontroluje miliarder Zygmunt Solorz.

Sąsiad nr 5: znowu prawnik Solorza

Kolejnymi sąsiadami Szymona Hołowni są Wojciech Filochowski i Beata Filochowska. Pan Filochowski w latach 2003-2004 zasiadał w radzie nadzorczej Elektrimu razem z Solorzem.  Portal GSMonline.pl określał wtedy Filochowskiego jako „prawnika kojarzonego z Polsatem”.

W 2013 r. mecenas Filochowski wszedł do rady nadzorczej spółki Sferia, nadzorowanej wcześniej przez Solorza. To zaś prowadzi do następnego sąsiada Hołowni.

Sąsiad nr 6: jeszcze jeden prawnik Solorza

Albowiem w radzie nadzorczej Sferii zasiadał również Dariusz Trzeciak. A w 2009 r., gdy spółka weszła pod osobisty nadzór Zygmunta Solorza, pan Trzeciak awansował na prezesa zarządu.

Dariusz Trzeciak to partner biznesowy Filochowskiego. Razem z nim prowadził kancelarię prawną w Warszawie przez 17 lat.
Obaj panowie mieszkają też obok siebie. Obok siebie - i obok Szymona Hołowni. Tak się bowiem składa, że Trzeciak to kolejny sąsiad Hołowni z ekskluzywnego mini-osiedla w Otwocku.

W latach 2009-2014 Trzeciak zasiadał w komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Rodziców Szkoły Żagle, związanego z Opus Dei. Kto rządził Stowarzyszeniem Rodziców Szkoły Żagle za czasów Trzeciaka? Biznesmen Maciej Mazurkiewicz.  To szef warszawskiej firmy Funtronic, najwyraźniej przyjaznej fanatycznym katolikom. Firma bowiem użyczyła swego lokalu mężowi Kai Godek na prowadzenie biura inżynierskiego.

Liczne związki Mazurkiewicza z Rosją wielokrotnie przedstawiałem w serwisie YouTube.  Między innymi, pan Mazurkiewicz wytwarzał elektroniczny „produkt edukacyjny”, który nazywał „Magicznym Dywanem”. Pięć lat po napaści Kremla na Ukrainę, w 2019 r., pan Mazurkiewicz chwalił się, że planuje podbić rosyjski rynek tym wytworem.

Kim jest miliarder Zygmunt Solorz, którego prawnicy mieszkają z Hołownią na mini-osiedlu Opus Dei?

Solorz to były konfident SB, którego związki z Jarosławem Kaczyńskim - burzliwe, ale wieloletnie i wciąż trwające - zostały opisane w książce Wielkie Łowy Kaczyńskiego.

Informatorzy wskazują też na bliskość pomiędzy Solorzem a Mateuszem Morawieckim. Według tygodnika „Polityka” to Morawiecki dał zielone światło projektowi budowy elektrowni atomowej w rosyjskim Kaliningradzie. Elektrowni, którą chciał wybudować Solorz i która mogła przedłużyć uzależnienie Polski od rosyjskiej energii… Na szczęście, projektu nie zrealizowano.

Sąsiad nr 7: powiew finansjery

Skoro mowa o premierze Morawieckim, to odnotujmy, że sąsiadem Hołowni jest również Lech Gałkowski.

W sierpniu 2015 r. pan Gałkowski wszedł do rady nadzorczej spółki BZ WBK Faktor. Spółka należała pośrednio do banku BZ WBK, którym kierował Mateusz Morawiecki. Obecnie Gałkowski robi karierę w tym banku. W 2021 r. został członkiem zarządu Santander Bank Polska (dawniej BZ WBK).

Co było wcześniej? W latach 2008-2012 Lech Gałkowski zarządzał polską filią holenderskiego banku ABN AMRO (później RBS). Bank zasłynął jako pralnia brudnych pieniędzy w latach 2007-2008. Te brudne pieniądze pochodziły z Rosji.

Pana Gałkowskiego znajdujemy również w spółce Genius Loci z niejakim Markiem Przepiórką.  A pana Przepiórkę odnajdujemy w spółce Genius Loci Projekt razem z Magdaleną Anną Przepiórką. To znana już nam sąsiadka Hołowni i koleżanka doradczyni Morawieckiego.

Szymon i jego transakcja

Skąd Hołownia miał pieniądze na zakup willi i działki?

Cóż, był gwiazdorem telewizyjnym. Niemniej wziął wysoki kredyt na kupno nieruchomości. Suma zabezpieczenia hipotecznego wynosiła 3 mln 107 tys. zł.

Kto udzielił Szymonowi Hołowni takiego kredytu? Wspomniany wcześniej bank BZ WBK.

Zaprzeczenia nie zawsze jednoznaczne

Wypowiedzi Szymona Hołowni wskazują, że on też nie chce być kojarzony z Opus Dei. Nic dziwnego: Hołownia przedstawia się jako katolik nowoczesny i tolerancyjny. Niemniej polityk jest osobą publiczną. Zatem nie może ukrywać swoich powiązań. Także wtedy i zwłaszcza wtedy, gdy mogą one stanowić kłopot dla jego wyborców.

W 2019 r. zapytano Hołownię, skąd ma pieniądze na kampanię prezydencką.

- Już słyszałem o Dominice Kulczyk, o Opus Dei, o jezuitach, o lewicy, o prawicy, o tajnych projektach tych czy tamtych - odpowiedział kpiąco i wymijająco.

Czy pojawiło się bardziej konkretne zaprzeczenie? Wypowiedział je Michał Kobosko, ówczesny szef sztabu wyborczego Hołowni:
- Nie, nie stoi za nim Opus Dei. Nie stoją jezuici, nie stoi Dominika Kulczyk.

Groźby, wygłupy, wykręty

17 sierpnia zapytałem Szymona Hołownię na Twitterze: „Dlaczego współwłaścicielami pańskiej działki w Otwocku są dwaj prawnicy Zygmunta Solorza i koleżanka doradczyni Morawieckiego?”. Odniosłem się do działki, na której mieści się droga prowadząca przez mini-osiedle. Ta droga stanowi współwłasność Hołowni i innych mieszkańców.

Szymon Hołownia mógł odpowiedzieć na moje pytanie szczerze i wyczerpująco. Mógł wyjaśnić, dlaczego posiada udziały w drodze osiedlowej akurat z tymi, a nie innymi osobami.

To jednak wymagałoby dokładnego wytłumaczenia, dlaczego ma takich sąsiadów. Hołownia musiałby opisać, jak powstało osiedle, jaki ma charakter, kto je założył, według jakiego klucza dobierali się współmieszkańcy. Musiałby też powiedzieć, dlaczego zdecydował się zamieszkać w takim otoczeniu.

Rzecz jasna, Hołownia mógł także zignorować moje zapytanie. Wybrał jednak trzecią możliwość. Postanowił zaatakować.

Tego samego dnia Hołownia wystąpił w serwisie YouTube, gdzie:
- zagroził, że mnie pozwie (aczkolwiek dodał, że nie zrobi tego teraz, tylko kiedyś indziej, w przyszłości);
- próbował mnie wyśmiewać (mówiąc m.in., że jestem związany z… lalką Barbie);
- snuł teorie spiskowe sugerując, jakobym bezprawnie uzyskał dostęp do jego księgi wieczystej (księgi są dostępne na stronie internetowej Ministerstwa Sprawiedliwości).
A przede wszystkim Szymon Hołownia próbował się odciąć od sąsiadów. Sugerował, że:
- nie zna ich dobrze;
- zamieszkał w takim a nie innym miejscu przypadkiem.

Hołownia twierdził między innymi, że droga osiedlowa ma kilkudziesięciu właścicieli. Próbował więc stworzyć wrażenie, jakoby chodziło o większe i bardziej zaludnione osiedle niż w rzeczywistości. Dał do zrozumienia, że mowa o dużym skupisku przypadkowo dobranych ludzi.

Tymczasem droga ma tylko dziewiętnastu właścicieli. To daje pojęcie o liczbie mieszkańców mini-osiedla Hołowni. Przypomnę: 11 zamieszkałych działek, 21 właścicieli.

Niepokojące związki

Willi na siedlisku Opus Dei trudno nie skojarzyć z innymi powiązaniami Hołowni. Chodzi o udokumentowane związki z Zakonem Maltańskim. To międzynarodowa organizacja ultrakatolicka, która wspiera Kreml i ma bliskie stosunki z łukaszenkowską Białorusią.
Również Opus Dei przez lata utrzymywało przyjazne stosunki z putinowską Rosją. W 2007 r. rozpoczęło stałą działalność w tym kraju.  Co wtedy zrobiła moskiewska Cerkiew prawosławna, zazwyczaj skrajnie nieufna wobec organizacji katolickich? Oficjalnie powitała Opus Dei na rosyjskiej ziemi i publicznie wyraziła szacunek dla tej organizacji.  

Szymon Hołownia, którego trudno podejrzewać o brak obycia medialnego, przyjął dziwną strategię komunikacji. Nie odpowiada na pytania i obraża się na pytającego. Próbuje dyskredytować mnie jako dziennikarza w swoich publicznych pogadankach. Najwyraźniej robi to bez konsultacji prawnej i z założeniem, że „ciemny lud to kupi”. Trudno bowiem inaczej ocenić sugerowanie, że lektura jawnych ksiąg wieczystych w ogólnodostępnym serwisie rządowym może być przestępstwem. Co do meritum, to Hołownia mija się z prawdą w sprawach, które są łatwe do zweryfikowania przez każdą zainteresowaną osobę.

Tym bardziej potrzebujemy od niego prawdziwych, poważnych wyjaśnień. Prośmy więc Hołownię, żeby wytłumaczył nam swoje koneksje. Apelujmy, żeby szczerze opowiedział o związkach, które mogą wpływać na jego poglądy i działania.

Tomasz Piątek