Jak minister z Eskimosem przewalili 100 milionów
Jan Krzysztof Ardanowski został ministrem rolnictwa po tym, jak inni fachowcy od wsi w PiS skompromitowali się przed rolnikami forsowaniem słynnej „piątki dla zwierząt” autorstwa Jarosława Kaczyńskiego. Ardanowski, który ma ogromne ambicje polityczne, postawił się wówczas prezesowi. Został ministrem, by rolnicy uwierzyli, że piątka dla zwierząt to już przeszłość. Ardanowski poczuł się bardzo pewnie. Bo w PiS tak to już jest, że polityków rozbestwia albo pełne zaufanie prezesa, albo fakt, że ktoś się postawił, a nie wyleciał z partii.
W 2018 r., jak opisuje Wirtualna Polska, Ardanowski wymyślił skup od rolników 500 tysięcy ton jabłek. Miało to zahamować gwałtowny spadek cen tych owoców. Mieliśmy bowiem klęskę urodzaju. W stylu Kaczyńskiego, czyli „bez żadnego trybu”, minister wskazał, że akcję ma zorganizować krakowska spółka Eskimos. Ta jednak nie poradziła sobie z realizacją pomysłu. Sadownicy narzekali na opóźnienia w płatnościach. Eskimos szukał pieniędzy. I znalazł je. Ardanowski kazał, by podległy mu Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa podpisał bankową gwarancję spłaty 40 mln zł kredytu przez Eskimosa. Minęło kilka miesięcy i okazało się, że potrzeba… kolejnych 40 mln zł! Dyrektor KOWR i jego zastępca tym razem odmówili podpisania gwarancji, więc… stracili stanowiska. A nowi, na polecenie wiceministra Tadeusza Romańczuka, przyjaciela Ardanowskiego, podpisali i te gwarancje, i kolejne. Kilka miesięcy później Eskimos ogłosił, że kredytów nie spłaci. Należności, bagatela, 100 mln zł, musiał więc uregulować KOWR. Najwyższa Izba Kontroli złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Sprawą jednak śledczy już się zajmowali, bo po zawiadomieniu od posłów Koalicji Obywatelskiej zajęło się tym CBA. Zarzuty usłyszał już też zarząd spółki Eskimos.
Prokuratura Regionalna w Warszawie połączyła śledztwo w sprawie Eskimosa z inną aferą z czasów ministrowania Ardanowskiego, czyli aferą Bielmleku. Tu też chodziło o gwarancje bankowe bezprawnie przyznane przez KOWR. W tym wątku zarzuty usłyszał były wiceminister rolnictwa Romańczuk. Nic dziwnego – Ro- mańczuk był prezesem Bielmleku od 1998 r.! Romańczuk uważa, że Bielmlek upadł, bo komuś na tym zależało. Ardanowski, już jako były minister, jest po jego stronie. Uważa, że działania opisane przez Romańczuka układają się w logiczną całość i „komuś mogło zależeć na tym, żeby zniszczyć i przejąć spółdzielnię”.
Tymczasem śledczy postawili Romańczukowi zarzuty działania na szkodę interesów majątkowych Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek w okresie od kwietnia 2014 r. do listopada 2019 r. Chodzi m.in. o nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków, podejmowanie nieuzasadnionych ekonomicznie decyzji wiążących się z obciążaniem spółdzielni wysoko nakładowymi inwestycjami, zaciąganiem kredytów oraz innych zobowiązań finansowych, bez możliwości ich spłaty. Chodzi o, bagatela, 80 mln zł.
W czerwcu 2022 r. śledczy zażądali od resortu rolnictwa dokumentów dotyczących Eskimosa i Bielmleku. Części dokumentów brakowało. Co z odpowiedzialnością samego Ardanowskiego??
Marcin Piplowski
Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.
Wesprzyj niezależne media!