Zadziwiająca historia tzw. prezes Trybunału Konstytucyjnego

Julia Przyłębska – przeciętna sędzia z Poznania – została jedną z najważniejszych osób w państwie, bo tak chciał Kaczyński.

Jako magister prawa egzamin sędziowski zdała „na trójkę”. „Brak stabilności orzecznictwa”, „przeterminowanie uzasadnień”, „wysoka absencja w pracy”,
„Jej powrót do orzekania byłby niekorzystny dla wy- miaru sprawiedliwości” – brzmiała opinia Kolegium Sędziów z Poznania, gdy w 2001 r. chciała wrócić do zawodu sędziego. Miała przerwę, bo jej mąż Andrzej robił karierę w dyplomacji. Mieszkali w Wiedniu, a potem w Berlinie, gdzie Przyłębski w latach 1996–
–2001 był attaché kulturalnym polskiej ambasady. Ponieważ nie została sędzią, znów wyjechała do Berlina. Tym razem ona pracowała w ambasadzie. Do pracy w sądzie wróciła w 2007 r. decyzją prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Jej mąż jest zresztą podejrzewany o bycie tajnym współpracownikiem SB, ale Instytut Pamięci Narodowej zależny od PiS uznał, że nie zapyta o tę sprawę sądu. Skąd taki wyjątek? Przyłębscy zapracowali na swoją karierę pod rządami PiS w 2010 r., gdy powstał Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego. W imieniu Klubu Przyłębski rozdał kilka orderów. Dostał go m.in. Jarosław Kaczyński. Na początku grudnia 2015 klub PiS zgłosił ją na sędziego Trybunału Konstytucyjnego na miejsce, na które Sejm przed upływem poprzedniej kadencji wybrał już Andrzeja Sokalę. Jednak po zdobyciu większości przez PiS kolejny Sejm podjął uchwałę „w sprawie stwierdzenia braku mocy prawnej” uchwały  o  wyborze  Sokali.  Prezydent  Andrzej Duda  odebrał  ślubowanie  od  Przyłębskiej,  a  od Sokali nie. Jest więc nazywana „sędzią dublerką”. Rok później została prezesem TK. I choć 20 grudnia 2022 r. zakończyła się jej ustawowa, 6-letnia kadencja, uważa, że prezesowanie należy jej się do końca jej pobytu w Trybunale, czyli aż do 2024 r.
Determinacja   Przyłębskiej,   ale   i   całego   PiS,w utrzymaniu przez nią tej posady ma dwie podstawy. Pierwsza to taka, że są dowody, że zarówno kształt agendy Trybunału, jak i jego wyroki Przyłębska albo uzgadnia z władzami PiS (prezesem Kaczyńskim lub premierem), albo w wybitny sposób odczytuje ich cele. Poszlaki wskazują, że nie mamy do czynienia z nadzwyczajną intuicją, ale regularnymi kontaktami. Furtka w płocie, który dzieli kancelarię premiera i budynek TK od kilku lat jest otwarta. A Kaczyński, Morawiecki (i grupa młodych polity-
ków mu bliskich) czy szef MON Mariusz Błaszczak są regularnymi gośćmi w mieszkaniu Przyłębskiej. Legendą obrosły pierogi, które dla nich gotuje. Try-
bunał wynajmuje dla pani prezes luksusowy apartament w pobliżu. I to mimo że od niedawna Przyłębska jest właścicielką rezydencji z basenem raptem 25 kilometrów od centrum Warszawy. Mieszkanie służbowe przysługuje sędziom, którzy nie mieszkają w Warszawie. Być może właśnie dlatego Przyłębska długo próbowała utajnić swoje oświadczenie majątkowe. Ma w tym doświadczenie, bo prace jej Try-
bunału też są praktycznie tajne. Oczywiście nie dla władz PiS. Taki to mamy „trójpodział władz”.

Marcin Piplowski

Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.

Wesprzyj niezależne media!