Kim jesteśmy Wesprzyj Reset Przyjaciele Ramówka Słuchaj online Słuchaj online
śledztwa

Każdy zna powiedzenie, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. A co brukuje się politycznymi mirażami, snami o potędze i milionami przepalonymi na utopijne wizje? Wystarczy pojechać do Szczecina i popłynąć polskim promem. Uprzedzając pytania – tak, to niemożliwe. Promów nie ma.

Program  budowy  własnych  promów  morskich pod dumną nazwą „Batory” miał sprawić, że Polska znów będzie stoczniową potęgą. Bo promy miały  być  sposobem  na  uratowanie  szczecińskiej stoczni. Jak ujawnił potem jeden z polityków PiS, plan zmieścił się rządowi… na jednej kartce formatu A4, ledwie kilka punktów. Głównym pomysłodawcą był Marek Gróbarczyk, protegowany Joachima Brudzińskiego,  dawny  minister  gospodarki  morskiej, a dzisiaj wiceminister infrastruktury. Dlaczego Szczecin? Żeby nie Gdańsk, bo tam rządzi Platforma...

Ale prom budowany jest teraz… w Gdańsku. Spółki, które obsługują promy, chciały kupić używane jednostki, by móc obsługiwać trasy i zarabiać. Armatorzy mieli jednak problemy z zakupem floty, bo – jak twierdzą rozmówcy money.pl – minister Gróbarczyk chciał w ten sposób przymusić ich do
inwestowania w rządowy program. Tak zrobiły, ale losów rządowego programu z jednej kartki A4 to nie poprawiło. Za to NIK skierowała zawiadomienie do prokuratury dotyczące uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków i nadużycia uprawnień przez członków zarządu MSR Gryfia w latach 2017–2021. Filip Byczkowski, wicedyrektor Departamentu Strategii NIK, podkreślał w styczniu br. na sejmowej komisji gospodarki
morskiej, że mimo wdrożenia czterech (!) planów naprawczych sytuacja finansowa stoczni się nie poprawiła. Zakład w Świnoujściu został zlikwidowany. Stocznia sprzedaje nieruchomości. Wszczęto procedurę zwolnień grupowych, a zwolnienia przeprowadzono wbrew związkom zawodowym.

Ministerstwo Infrastruktury zapewnia, że prom – budowany przez rząd od połowy 2017 r. w ramach programu „Batory” – będzie oddany do użytku najdalej w marcu 2025 r., bo to „priorytet”. Prawda jest taka, że budowniczy, czyli Polskie Promy, ma problem z uzyskaniem kredytu na jednostki, z których każda ma kosztować 600 mln zł. Warunki  nie zostały spełnione i pierwsza transza kredytu, za- planowana na marzec, nie została wypłacona. Jest obawa, że nawet jak promy powstaną, to przez utratę rynku na rzecz niemieckiego TT Line już na siebie nie zarobią. W tym roku ze Świnoujścia mają też zacząć pływać Włosi (Grimaldi), duński DFDS i szwedzka Stena.
W wypowiedzi dla money.pl były członek rządu PiS tak podsumował program ministra Gróbarczyka: To rządowy program, dzięki któremu połączenia na Bałtyku obsługują dziś głównie Niemcy i Włosi, a my nie mamy ani promów, ani stoczni w Świnoujściu, ani żadnych z tego pieniędzy.
Jak podliczył Rafał Zahorski, ekspert branży morskiej i pełnomocnik marszałka zachodniopomorskiego ds. gospodarki morskiej, prom, który jest budowany, powstaje według dziewiątej już koncepcji, a z początkowych 129 mln euro, które zakładano wydać, zrobiło się dziś niemal 280 mln euro.
– To dwa razy więcej niż zapłaciła nasza konkurencja promowa na Bałtyku i to za jednostki większe od tych budowanych dla Polskich Promów – podkreśla ekspert.

Wygląda na to, że wstaliśmy z kolan i utopiliśmy się w stoczniowym doku…?

Marcin Piplowski

Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.

Wesprzyj niezależne media!

Udostępnij

Tagi

Dołącz do nas

Podoba Ci się?

Obywateluj z nami