Po reakcjach niepisowskich komentatorów na wywiad, jakiego udzielił generał Piotr Pytel Gazecie Wyborczej zdałem sobie sprawę, że duża część opozycyjnego komentariat zachowuje się jak porucznik Lukasz z "Przygód dobrego wojaka Szwejka"
Szwejk mówił o sobie „Jestem idiotą z urzędu” i całe jego otoczenie przyjmowało tę autodefinicję bez dyskusji. Wprawdzie z lektury „Dobrego wojaka…” wynika, że nieporównanie większymi idiotami byli ci, którzy Szwejkowi uwierzyli, ale nie zmieniło to wygodnej dla wszystkich oficjalnej wersji.
Dlaczego? To oczywiste – przemądrzalcy musieliby zacząć kojarzyć i zestawiać fakty i przyznać się przynajmniej przed sobą, że ten niemądry safanduła ogrywał ich wszystkich jak chciał.
PiS i jego główni bohaterowie stworzyli sobie „szwejkowy” wizerunek – komentatorzy i politycy opozycji kochają to. Macierewicz to wariat, Kaczyński ma łupież i dziurawe buty, Morawiecki plecie jak potłuczony, Dworczyk to nieudacznik, któremu ukradli maile, Obajtek cwaniaczek łupiący nawet własnych krewnych. Nie to co my – inteligentni, oczytani i nienagannie ubrani. Możemy pokazać całą listę spraw, które im nie wyszły, bo mają ‘dwie lewe ręce”.
Uwadze opozycyjnego mainstreamu umyka jednak fakt, że ta grupa "nieudaczników i safandułów" trzęsie Polską od siedmiu lat, rozwaliła system konstytucyjny, służby specjalne, armię, skutecznie osłabia nasze sojusze i związki z Zachodem. Nie robią tego przez przypadek, wręcz przeciwnie od lat tym właśnie się chwalą.
Jakoś szybko idzie w niepamięć, że doszli do władzy w dużej mierze dzięki rosyjskim podsłuchom z „Sowy i przyjaciół”, że rozpętali konflikty z Unią Europejską, Niemcami, Czechami, trzymając się jedynego sojuszu, przypadkowo z człowiekiem Kremla jakim jest Viktor Orban. Jakby trudno było skojarzyć nieustanny, rokroczny wzrost importu rosyjskiego węgla w czasie ich rządów z dzisiejszymi problemami, kiedy import ten blokują sankcje nałożone na reżim Putina. Jakby promowanie Marine Le Pen i próba ingerencji Morawieckiego we francuskie wybory nie były istotnym sygnałem – gdzie politycznie sytuuje Polskę rząd PiS. Przecież trudno znaleźć dziennikarza, który nie wiedziałby o amerykańskich ustaleniach w sprawie rosyjskiej operacji Trump – a można było odnieść wrażenie, że polskie władze gorzej zniosły jego porażkę wyborczą od samego zainteresowanego, a antybidenowskie przekazy w mediach pisowskich przyprawiały o mdłości z zażenowania.
No ale – przecież dziurawe buty, przecież pomięta koszula – pisiory to głupole – mówi nasz zbiorowy porucznik Lukasz i posiłkuje się suflowanymi przez rządową propagandę argumentami – no przecież pomagają Ukrainie.
To zestawmy to z faktami:
19 listopada 2021 w Warszawie gości dyrektor Wywiadu Narodowego USA Avril Haines - przekazuje informację o spodziewanej eskalacji konfliktu i rosyjskiej agresji na kolejne obszary Ukrainy.
USA przygotowują wtedy pierwszy pakiet sankcji. Prezydent Macron i kanclerz Merkel w rozmowach z Putinem przestrzegają go przed konsekwencjami ewentualnych agresywnych działań wobec Ukrainy.
Wydawałoby się, że polski rząd po otrzymaniu informacji o zagrożeniu ze wschodu powinien zacząć przygotowywać się do problemów z paliwami (granie „kurkiem gazowym” to nic nowego ze strony Rosji, nie trzeba być geniuszem, żeby to przewidzieć) i wygaszać wszelkie spory z sojusznikami z NATO i UE. Nic takiego jednak się nie dzieje.
Jak rząd spędza te ponad 3 miesiące w oczekiwaniu na wojnę?
- rusza słynna kampania bilboardowa, która obciąża UE odpowiedzialnością za skokowy wzrost cen energii (co oczywiście okazuje się nieprawdą, ale jeszcze niedawno niektóre z bilboardów nadal wisiały)
- premier wciąż zajmuje się „frontem białoruskim” i uchodźcami
- 3 grudnia w Warszawie obraduje kongres europejskich partii Putina, a Marie Le Pen traktowana jest z honorami prezydenckimi (zapewne na potrzeby klipów do jej kampanii)
- 17 grudnia z zamrażarki wyciągany jest „Lex TVN” – poza oczywistym zamachem na wolność słowa – murowane problemy z naszym amerykańskim sojusznikiem.
- 29 stycznia europejscy putinowcy spotykają się w Madrycie, oczywiście nie zabrakło na tym spotkaniu Morawieckiego
- 24 lutego wojska rosyjskie rozpoczynają ofensywę
- 28 lutego ukazuje się w ścisle związanym z PIS tygodniku „Sieci” słynny wywiad z ambasadorem Siergiejem Andriejewem, którego Karnowscy traktują jak swoich rozmówców z PiS – bezkrytycznie, pozwalają wypowiedzieć każdą bzdurę bez słowa komentarza czy kontry. Niezakłócony przekaz z Kremla w piątej dobie tej odsłony wojny.
To tylko pojedyncze elementy układanki (można ich wymienić dużo więcej), ale wystarczająco wytyczają wyraźną linię polityczną.
PiS zapewne założył wykonanie przez wojska rosyjskie planu – 3 dni i Kijów zdobyty, Zełensky obalony, instaluje się jakiś prorosyjski rząd. Stąd ich działania w pierwszych dniach po inwazji są mizerne – jakieś deklaracje oburzenia. Trzeba być totalnie naiwnym, żeby sądzić że wywiad z Andriejewem w "Sieci" był samodzielną inicjatywą niezależnych dziennikarzy – musieli mieć na to co najmniej przyzwolenie, a może nawet polecenie – doskonale wiemy jak to działa choćby z maili Dworczyka. Przyjmijmy, że scenariusz Putina się wypełnia, a wywiad ukazuje się po upadku Kijowa – miałby duży sens…
Sytuacja jednak się zmienia. Podobnie jak na Kremlu tak na Nowogrodzkiej niedoszacowano w prognozach determinacji Ukraińców i wspierających ich USA, do których szybko przyłącza się Wielka Brytania. Nie przewidziano reakcji opinii publicznej, która w Niemczech zmieniła politykę rządu o 180 stopni. PiS nie przewidział także polskich reakcji, dzieląc od lat Polaków nie umiał wyobrazić sobie, że mogą w jakiejś sprawie być razem. A wojna i pomoc uchodźcom z Ukrainy pokazały, że potrafimy. Pierwsza pomoc na granicy to nie wielkomiejskie fundacje a lokalne społeczności, ich liderzy z kół gospodyń wiejskich, ochotniczych straży pożarnych – widziałem to na własne oczy na kilku przejściach granicznych w pierwszych dniach masowej migracji. Fundacje, duże struktury w sposób naturalny potrzebowały doby, dwóch, trzech żeby zacząć działać. Pierwsze na granicy były koła gospodyń z pierogami i gorącą herbatą, strażacy zapewniający opiekę i transport do najbliższych większych miast i węzłów komunikacyjnych. Dlaczego to podkreślam? Bo ich PiS uważa za swoje zaplecze i z ich głosem musi się liczyć. Nasz Szwejk – PiS nie jest idiotą, szybko podpina się pod zasługi milionów Polek i Polaków z ich spontaniczną pomocą i ogłasza siebie wzorem gościnności. Z oporami, ale rewiduje swoją linię – zdecydowana postawa Bidena i jednomyślność Polaków na nich to wymuszają.
Postawa Polaków to odpowiedź na pytanie – dlaczego prorosyjski PiS wspiera Ukrainę, decyzje i determinacja administracji amerykańskiej – to powód dla którego Polska stała się hubem zaopatrzeniowym.
Można przypominać długo, jak to rząd próbował przekazać MiGi tak, żeby ich nie przekazać, jak Kaczyński wprowadzał wojska natowskie do Ukrainy w momencie kiedy Ukraina deklarowała możliwość kompromisu i odstąpienia od aspiracji członkostwa w NATO, jak Morawiecki w kwietniu próbował pomóc w wyborach Marie Le Pen, mnożyć przykłady antyeuropejskiego i antyzachodniego prania mózgów jakie fundują nam rządowe i partyjne media.
Przy tej - nie tajnej przecież, powszechnej wiedzy - trzeba mieć dużo złej woli, dużo zadufania w swoją genialność haszkowego porucznika Lukasza żeby po przeczytaniu wywiadu z generałem Pytlem powiedzieć – co za bzdury! Wiem lepiej!
No tak, bo Pytel to tylko oficer wywiadu w stopniu generała przez lata zajmujący się „kierunkiem rosyjskim” nie to co doświadczeni dziennikarze bywający na konferencjach prasowych rządu i wysłuchujący z bliska oświadczeń premiera o zaangażowaniu w sprawy ukraińskie!
Zupełnie nie zajmuję się tu pisowskim aparatem propagandowym, oni wykonują swoje zadania i z tego tytułu muszą być impregnowani na wiedzę i refleksję. Piszę o ludziach uważających się za „wolne media” i autorytety. Przez lata uważali książki Rzeczkowskiego i Piątka za niewarte czytania bzdury, dziś tak samo podeszli do rozmowy z doświadczonym oficerem wywiadu sygnalizującym, że takich operacji jak „poufna rozmowa” nikt, a już na pewno Rosjanie, nie robi dla zabawy, że taka operacja ma swoje cele a im dłużej trwa, tym jest groźniejsza. W tej operacji rząd i partia rządząca na pewno są przedmiotem, a być może jakieś części tego środowiska podmiotem. Dostajemy kolejne jej odsłony, nie znamy żadnej sensownej reakcji służb, jeśli ktokolwiek poniósł jakiekolwiek konsekwencje to uważani za niezależnych dziennikarze, którzy okazali się doradcami medialnymi polityków PiS i to umówmy się - kary były raczej symboliczne. Generał Pytel mówi – to może być złożona operacja, państwo nie reaguje, mogą być kolejne groźniejsze fazy, może wymierzone w rząd, może w opozycję. Słuchajcie, Szwejk udaje idiotę, wiedzący lepiej mówią – ale jak to? Przecież Kaczyński ma dziurawe buty, a jeden znajomy mówił, że kumpel widział jego zdjęcie pod prysznicem. Ha, ha, ha…
I tak w koło od 2015…
Marcin Celiński
Reset Obywatelski to miejsce swobodnej myśli i wolnego słowa, bez kompromisów i bez cenzury. Zostań naszym patronem!