Kaczyński w Kijowie podstawił nogę Zełeńskiemu. Pomógł wojnie i jastrzębiom Kremla.
Znamy już sens i efekt podróży Jarosława Kaczyńskiego do Kijowa. Chodzi nie tylko o lans, kamuflaż, przykrycie związków PiS z Moskwą.
Kaczyński w Kijowie pomógł kremlowskim jastrzębiom, które chcą kontynuować wojnę. Osłabił frakcję umiarkowaną na Kremlu, która wolałaby przerwać kosztowny najazd. Osłabił też prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, którego starania przybliżają koniec inwazji.
Poniżej przedstawiam sekwencję zdarzeń.
1. Kreml zaczyna mięknąć
Ukraińcy prowadzą rozmowy pokojowe z Rosjanami. „Financial Times” dziś pisze, że obie strony osiągnęły postęp. Dla Kremla kluczowe jest, żeby:
- wykluczyć obecność NATO w Ukrainie;
- wykluczyć trwałą obecność zachodnich sił zbrojnych w tym kraju.
Jeśli te warunki zostaną spełnione, Moskwa może się zgodzić na jakąś formę zachodnich gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Oczywiście z oporami, gdyż Kreml zapewne wolałby gwarancje tureckie.
Dlatego Wołodymyr Zełeński wczoraj zaskoczył świat podczas spotkania z liderami krajów północnoeuropejskich. Jednoznacznie dał do zrozumienia, że Ukraina jest gotowa zrezygnować z członkostwa w NATO.
To był sygnał dla Rosjan prowadzących negocjacje i dla frakcji umiarkowanej na Kremlu. Sygnał, który mówi, że Zełeńsky:
- gotów jest spełnić najważniejszy dla Rosji warunek, czyli nieobecność NATO w Ukrainie;
- gotów jest zobowiązać się do tego przed społecznością międzynarodową.
2. Kaczyński utwardza
Jednak pod wieczór w Kijowie zjawił się Jarosław Kaczyński. Na oczach świata oznajmił, że w Ukrainie powinna działać zbrojna misja pokojowa NATO.
Prezydent Zełeński nie uchwycił się tego pomysłu – i nic dziwnego. Wystąpienie Kaczyńskiego mogło storpedować rozmowy pokojowe. Dla putinowców znaczy bowiem jedno: Ukraina nie wejdzie do NATO, ale NATO pod ładnie wyglądającym pretekstem wejdzie do Ukrainy. Wejdzie najpewniej na długo - i będzie mierzyć do rosyjskich żołnierzy.
3. Jastrzębie czują upragnioną krew
Słowa Jarosława Kaczyńskiego musiały ucieszyć frakcję jastrzębi, czyli zwolenników wojny na Kremlu. Niestety, oni są liczni i potężni. Rosyjskie media od rana karmią Rosjan wystąpieniem Kaczyńskiego. Robi to również kremlowska agencja TASS, która stanowi jedno z głównych źródeł tamtejszych dziennikarzy.
Liczne rosyjskie redakcje ilustrują słowa Jarosława Kaczyńskiego w sposób jednoznaczny.
Agencja informacyjna RIA opatrzyła je zdjęciem groźnego ukraińskiego żołnierza, za którym jedzie groźniejszy jeszcze ukraiński czołg. Ukraińskim czołgiem straszy również portal NewInform. Portal Cargrad pokazuje ciężarówkę, z której na ulicę wysypują się żołnierze.
Portal Krasnaja Wiesna podchodzi do sprawy bardziej zawiadiacko. Epatuje odbiorców „trofeami” zdobytymi przez rosyjskich sołdatów w Syrii. Są wśród nich kamizelki dziennikarzy i... członków misji pokojowej.
Jak widać, żołnierze Putina chełpią się tym, że walczą z prawdą i pokojem. Najwyraźniej mamy się z tego domyślać, że armia Kremla chętnie postrzelałaby do misji NATO w Ukrainie.
Najbardziej kremlowski z kremlowskich portal Regnum ilustruje słowa Kaczyńskiego karykaturalnie przedstawionym... Napoleonem Bonaparte. Napoleon uchodzi w Rosji za symbol zachodniej wrogości i pychy. Ponad 200 lat temu próbował podbić ich kraj, ale przegrał z mrozem.
Spodziewam się, że komentatorzy zadadzą teraz cyklicznie powracające pytanie: „Czy Kaczyński wie, co robi?”.
Doświadczenie uczy, że Kaczyński przeważnie to wie.
Tomasz Piątek
Źródła:
https://www.ft.com/content/7b341e46-d375-4817-be67-802b7fa77ef1
https://ria.ru/20220316/missiya-1778362608.html
https://newinform.com/22027590