Zamiast dogadać się z czeskim rządem w sprawie elektrowni w Turowie na długo przed kampanią wyborczą w tym kraju, minister klimatu Michał Kurtyka chodził i opowiadał, że ich warunki są nie do przyjęcia.
W efekcie i tak zapłaciliśmy Czechom, ile chcieli, ale ponad drugie tyle musieliśmy zapłacić kar orzeczonych przez unijny trybunał!
O co chodziło z Turowem, który w tej kampanii wrócił jako temat polityczny? Dotychczasowa koncesja na działalność kopalni odkrywkowej, z której węgiel zasila elektrownię została wydłużona w 2020 r. do 2026 r. Decyzję wydało ministerstwo klimatu, wiedząc dobrze, że tak przygotowane oce- ny środowiskowe i decyzje zostaną zaskarżone przed unijny trybunał. Turów bowiem od lat jest ślepy na problemy sąsiadów. A tymi nie jest fakt, że kopalnia „przeszkadza”. Ona sprawia, że w okolicznych miastach i wsiach nie ma wody! Nawet bardzo głębokie studnie wywiercone u Czechów w latach 80. zaczy- nają wysychać. To za kilkunastoma tysiącami mieszkańców Vaclavic czy Uhelny wstawiał się najpierw Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a niedawno polski sąd administracyjny. Od lat wiadomo, że Turów w takiej postaci nie ma szans przetrwać, a ówczesny minister klimatu Michał Kurtyka nie wykonał nawet gestu, by udobruchać Czechów.
Czesi, jeszcze na poziomie lokalnym, żądali od 2016 r. ok. 45 mln euro na załatwienie sprawy gospodarki wodnej na terenie przygranicznym. Kurtyka długo zwlekał z załatwieniem tematu, aż w końcu zbiegły się w czasie dwie rzeczy: wydłużenie koncesji dla kopalni do 2026 r. i kampania wyborcza, w której rząd Andreja Babiša był w bardzo trudnej sytuacji. Jak 2+2 zawsze jest 4, tak i w tym wypadku było pewne, że Czesi wykorzystają tę sytuację, by zakończyć nieskuteczną ścieżkę dyplomatyczną i uderzyćmocniej. Trafili do TSUE, a ten we wrześniu 2021
nałożył na Polskę bardzo ostrą karę: do czasu załatwienia sprawy z Czechami mamy wstrzymać wydobycie, a jeśli tego nie zrobimy, płacić pół miliona euro za każdy dzień pracy kopalni! Niedługo potem Kurtyka stracił stanowisko, a jego następcy w kilka miesięcy dali Czechom to, co powinniśmy wiele miesięcy wcześniej: odszkodowanie 35 mln euro i jeszcze 10 mln euro na Fundusz Małych Projektów Środowiskowych. Ile zapłaciliśmy kar w związku z decyzją TSUE? Aż 68 mln euro! Ile żądali Czesi od 2016 r.? 45 mln euro.
Czyli nicnierobienie Kurtyki kosztowało nas całkiem sporo…
Gdy wydawało się, że temat Turowa jest załatwiony i będzie elementem już tylko wewnętrznej rozgrywki między PiS a Suwerenną Polską (to ludzie Zbigniewa Ziobry wciąż jeździli do Turowa, pokazując, że bardziej bronią polskiej energetyki niż rząd Mateusza Morawieckiego, do którego należą), wybuchł na nowo. Już nie w relacjach z Czechami, bo umowa podpisana w lutym 2022 r. obowiązuje przez
5 lat i Czesi (przynajmniej na poziomie rządowym) są z niej zadowoleni. Polski rząd przyznał dla kopalni w Turowie koncesję na rozbudowę działalności do
2044 r. Organizacje ekologiczne zaskarżyły decyzję do polskiego sądu administracyjnego, a ten nakazał wstrzymanie tej rozbudowy. Premier Mateusz Morawiecki od razu uderzył w tony, że to Niemcy chcą zablokować polską gospodarkę i zabrać Polakom energię elektryczną. Prawda jest taka, że przez lata rządów PiS nie zrobił wiele, by przeprowadzić transformację energetyczną. Jest niewolnikiem własnych deklaracji, często wynikających z niewiedzy lub braku odwagi do podejmowania trudnych decyzji. Łatwiej przecież powiedzieć, że „to Niemcy”…
Marcin Piplowski
Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.
Wesprzyj niezależne media!