Oczekujemy od rządzących zapewnie- nia nam poczucia bezpieczeństwa. Nie tylko w sytuacji, gdy 200 km od polskiej granicy trwa wojna, ale w takiej szczególnie. To dlatego sprawa zaginionej rakiety pod Bydgoszczą jest aferą.
Bo nieważne, czy szef MON Mariusz Błaszczak wiedział o niej, czy nie wiedział. Ważne, że Polacy nie wiedzieli. A dzisiaj wiedzą.
osyjska rakieta spadła w lesie pod wsią Zamość koło Bydgoszczy (ok. 500 km w li-
nii prostej od granicy z Ukrainą) 16 grudnia 2022 r. Dziś wiemy, że Centrum Operacji Powietrznych otrzymało od strony ukraińskiej informację, że obiekt, który może być rakietą, wleci na nasze terytorium. Uruchomiono procedury współpracy sojuszniczej. W powietrze poderwano samoloty, polskie i amerykańskie. A mimo to, jak pół roku później przekonywał szef MON, w sprawozdaniu operacyjnym z tego dnia nie odnotowano naruszenia ani
przekroczenia przestrzeni powietrznej RP. Rakiety zaczęto szukać trzy dni później. Zwłokę tłumaczono złą pogodą. Dobra podpowiedź dla wroga: jak chcecie atakować, to uderzcie, gdy będzie plucha i mgła.
O niczym byśmy się nie dowiedzieli, gdyby nie przypadkowa kobieta jadąca konno, która znalazła rakietę pod koniec kwietnia. Od tegodnia służby zabezpieczały teren w lesie. 2 dni później MON poinformował, że znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego, ale sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców okolic Zamościa. O tym, że nie rakieta, ale działania państwa zagrażają bezpieczeństwu wszystkich mieszkańców Polski dowiedzieliśmy się po kolejnych kilkunastu dniach.
Premier Mateusz Morawiecki zapytany o rakietę przyznał, że przed 27 kwietnia nie miał żadnej informacji o tym, że coś wleciało na polskie terytorium. MSZ próbowało tłumaczyć słowa szefa rządu, że oczywiście premier wiedział, gdy to się stało, ale takich niepotwierdzonych informacji nie przekazuje się opinii publicznej. Premier jednak uznał, że lepiej wypadnie w oczach Polaków, twierdząc, że nic nie wiedział. Wszystkie oczy zostały skierowane na Błaszczaka. A ten… zwalił winę na dowódców, sugerując, że też nie wiedział o zdarzeniu. Niedługo potem okazało się, że i prezydent Andrzej Duda, czyli zwierzchnik Sił Zbrojnych RP, dowiedział się o zdarzeniu pod koniec kwietnia. Wziął jednak w obronę generałów, dając do zro- zumienia, że wini za to MON. Czyli przyznając, że Błaszczak wiedział. I nie powiedział.
Dlaczego do tego doszło? Wystarczy przy- pomnieć sobie wydarzenia z drugiej połowy grudnia 2022 r., by poznać odpowiedź na to pytanie. Polacy szykują się do świąt Bożego Narodzenia, najdroższych w ich życiu przez szalejącą inflację. Pojawiają się coraz częściej wątpliwości, czy rząd zrobił wszystko, by zadbać o bezpieczeństwo naszych portfeli. Ale dopiero co prezes NBP Adam Glapiński przekonywał nas, że zamiast słuchać „alarmistycznych informacji, to warto samemu pójść do sklepu”. I że on tak zrobił. – Wbrew niektórym stacjom tele- wizyjnym cena chleba jest o wiele niższa, niż się informuje – stwierdził Glapiński. No a parę dni później, o czym w innej historii w tej broszurze, szef policji wypalił sobie w gabinecie granatnikiem. Bo myślał, że to atrapa. Gdyby dołożyć do tego rosyjską rakietę, temat przy wigilijnym stole mógłby być tylko jeden. A to była ostatnia Wigilia przed wyborami…
Marcin Piplowski
Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.
Wesprzyj niezależne media!