Odlot marszałka, czyli jak Kuchciński latał do domu za nasze
I to miliony, bo Kuchciński latał… samolotami lub helikopterami!
Od marca 2018 r. do maja 2019 r. marszałek Marek Kuchciński odbył ponad sto podróży z Rzeszowa do Warszawy i z powrotem samolotami, które kosztowały podatników ponad 4 mln zł – wyliczył „Onet” na podstawie dostępnej dokumentacji. Dlaczego dostępnej? Bo nie wiadomo, ile lotów było naprawdę. Gdy dziennikarze ujawnili, że Kuchciński wykorzystuje bycie marszałkiem Sejmu i zamawia sobie samoloty jak taksówki, okazało się, że dokumentacja z większości miesięcy jego marszałkowania została zniszczona – donosi „Rzeczpospolita”.
Koszty podróży marszałka podwyższał fakt, że wszystkie loty miały status HEAD. A takie loty wymagają specjalnego przygotowania lotnisk: zwiększenia ochrony, próbnych lotów, gotowości maszyny zapasowej. Te dodatkowe procedury kosztowały podatników aż 2 mln zł – donosi Onet. Tyle samo latanie Kuchcińskiego. Co więcej, wyliczenia te nie obejmują takich kosztów jak np. wysłanie samochodu w towarzystwie pracowników Służby Ochrony Państwa samochodami na miejsce lądowania. Funkcjonariusze jechali z Rzeszowa do Warszawy lub z Warszawy do Rzeszowa służbowym autem tylko po to, by… przywitać marszałka na lotnisku. Kuchciński latał na zmianę trzema maszynami:
rządowym samolotem Gulfstream G550, wojskowym samolotem transportowym CASA, a także wojskowym śmigłowcem Sokół. Zazwyczaj podróżował
z Warszawy do Rzeszowa lub odwrotnie. Czasem zabierał na pokład kolegę czy koleżankę z partii – tak zresztą jego luksusy wyszły na jaw. Posłanka Krystyna Wróblewska wrzuciła na swoje media społecznościowe zdjęcie z pokładu gulfstreama. I wybuchła burza. Potem okazało się, że marszałek woził swoje dzieci, córkę Julię i syna Ignacego. Razu pewnego na pokład maszyny z marszałkiem lecącej z Rzeszowa do Warszawy zabrał się europoseł Zdzisław Krasnodębski z żoną. Innym razem były PRL-owski prokurator, a dzisiaj tak zwany sędzia tak zwanego Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Piotrowicz z żoną.
Gdy afera wyszła na jaw, wściekł się Jarosław Kaczyński. Ale nie na to, że Kuchciński zrobił sobie prywatny folwark z rządowej floty samolotów. To Kaczyńskiemu nie przeszkadza nigdy. On interweniuje tylko, gdy ujawnienie skandalu zagraża partii oraz gdy jego protegowany go oszuka przy wyjaśnianiu okoliczności. A że Kuchciński sądził, że jego loty nie są rejestrowane, kłamał jak najęty. Nie tylko mediom, w stanowiskach biura prasowego Sejmu, ale i prezesowi. Został odwołany. I co z tego? Nadal jest ważnym politykiem w PiS. Został nawet szefem doradców premiera! Nie zaszkodziły mu też, że jego nazwisko przewijało się w aferze z procederem sprowadzania do domów publicznych na Podkarpaciu nieletnich dziewczyn z Ukrainy.„Miała być afera, a jest ponad 60 tysięcy głosów” –
cynicznie napisał na Twitterze po wyborach w 2019 r. Czy tym razem Polacy znowu mu zaufają?
Marcin Piplowski
Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.
Wesprzyj niezależne media!