Film "Gierek" trąci bareizmami, w roli Jarząbka, trenera II klasy występują tu scenarzyści i reżyser. `Byłoby całkiem śmiesznie, gdyby nie to, że twórcy filmu to tak na poważnie - pisze Marcin Celiński
Są tematy, które bez względu na jakość treści są skazane na popularność. Takim jest postać Edwarda Gierka, pierwszego z sekretarzy PZPR który w pełni zdawał sobie sprawę z siły mass mediów i konieczności tworzenia dobrych opowieści, dziś zwanych narracjami.
Chłopcy Glapińskiego kręcą film
Zadania opowiedzenia o Gierku podjął się bardzo ciekawy duet – Rafał Woś (współscenarzysta) , karmiący nas od lat opowieścią o lewicy, która powinna wspierać PiS i Heatcliff Janusz Iwanowski, unikający dziś nazwiska pod którym poznała go niegdyś Polska – Pineiro.
Pineiro stał się znany za sprawą głośnego dokumentu „Dramat w trzech aktach” wyemitowanego w 2001 roku, który TVP w wyniku ugody z braćmi Kaczyńskimi zdjęła z anteny. Pineiro opowiadał w nim o kulisach finansowania Porozumienia Centrum (pierwszej partii Kaczyńskich) z „czarnych kas” postkomunistycznych central handlu zagranicznego na początku lat 90-tych. Odbierającymi pieniądze mieli być Maciej Zalewski (twórca spółki Telegraf, w 2005 skazany za przekazanie informacji wspólnikom Art B, które umożliwiły im ucieczkę przed wymiarem sprawiedliwości) i Adam Glapiński, tak, tak ten Glapiński – obecny prezes NBP, którego ulubionym dziennikarzem (co jest potwierdzone nagrodami NBP) jest Rafał Woś.
Przyszły producent i pomysłodawca „Gierka” po przełomie 1989 występował w biznesowym duecie z Jerzym Klembą, b. oficerem wywiadu wojskowego PRL. Przemiany ustrojowe, wiążący się z nimi bałagan przebudowy wytworzyły grupę - nazwijmy to „załatwiaczy” – pośredników pomiędzy tymi co mają „coś” do załatwienia, a tymi co mogą to „coś” załatwić. Powstające PC szybko budowało swoje wpływy na autorytecie Lecha Wałęsy (potem bazując na jego prezydenckiej kancelarii), zaś rzesze większych i mniejszych biznesmenów szukało możliwości inwestowania, bądź – jak w przypadku prlowskich central handlu zagranicznego - ułożenia się w nowej sytuacji. Takie pośrednictwo z kręgami politycznymi PC oferowali Klemba i Pineiro, ten ostatni przedstawiał się jako „nieformalny doradca finansowy” partii Kaczyńskich.
Relacje Pineiry z PC osłabły, kiedy całkiem bogata już partia wypadła decyzją wyborców z mainstreamu politycznego, przez lata funkcjonując na marginesie realnych wpływów. Jednocześnie wybucha sprawa FOZZ, w której pobocznym wątkiem jest pokaźnej wartości czek Impexmetalu dla PC. Pineiro i Klemba ścigani listami gończymi znikają, żeby odnaleźć się w Wenezueli… Kiedy Pineiro wraca do Polski podejmuje walkę z PC – wychodzi książka, potem wspomniany wyżej film dokumentalny, walczy z aresztu śledczego i na wolności. Bez sukcesów, no chyba że za sukces przyjąć to, że nie dał się „zatopić” i prowadził przez lata różne przedsięwzięcia gospodarcze. W tym teraz – produkcję filmu hagiograficznego o Edwardzie Gierku. To jak się wydaje, symboliczny powrót do politycznych sympatii z początku lat 90 -tych. Stara miłość nie rdzewieje?
Bohater bez skazy
O walorach artystycznych filmu nie będę się rozwodził – zrobiło to już wielu krytyków filmowych. Bardziej mnie interesuje jego główny cel – przesłanie propagandowe.
Gierek w filmie to serdeczny, ciepły, naiwny siewca dobra – omal zbawiciel. Z pewnością nie jest zamierzonym efekt komiczny tego hagiograficznego zacięcia trącącego starym dobrym Bareją, gdzie "Jarząbkiem trenerem 2 klasy" są scenarzyści i reżyser. Gierek bohatersko odrzuca nieludzkie normy mieszkaniowe, martwi się losem obywatelek i obywateli dniami i nocami. Żyje skromnie jak Jarosław Kaczyński, nawet wejście do katowickiej willi kadrowane jest tak, by przypominało słynną chroniona momentami przez 60 radiowozów żoliborską posiadłość prezesa PiS.
Ten dobry człowiek potrafi wpaść na rewolucyjnie genialne pomysły – by budować fabryki, mieszkania, huty. I robi to sam, wbrew niechęci całego otoczenia, które z przyczyn bliżej nieznanych nie chce bogactwa i dobrobytu w Polsce.
Potrafi się zaprzyjaźnić i z prezydentem USA , i z prymasem Wyszyńskim i z sekretarzem Breżniewem, który w filmie okazuje się być całkiem sympatycznym gościem. W Radomiu 1976 to wcale nie chciał bić robotników, a zapisy do konstytucji PRL – o przewodniej roli partii i dozgonnej przyjaźni ze Związkiem Sowieckim – wprowadzał nie po to, by wzmocnić formalnie podporządkowanie PRL Moskwie, ale żeby utrącić knowania Jaruzelskiego, który dobrobytowi Polaków był przeciwny.
Tak drogi czytelniku, ja też nie złapałem związku, pytania szczegółowe w tej sprawie kierujcie do twórców filmu.
Strzeżcie się ekonomistów i służb specjalnych
Dlaczego zatem genialny przywódca, który jak twierdziła ówczesna propaganda stworzył ósmą potęgę gospodarczą świata, był twórcą polskiego cudu gospodarczego, a za jego rządów polska rosła w silę a ludziom żyło się dostatniej, nie poprowadził nas dalej a jego sukcesy zakończyły się upadkiem politycznym samego Gierka, gospodarczym kraju, systemem kartkowym i biedą lat 80-tych?
Zdanie twórców filmu przez knowaczy i spiski. Dwóch zachodnich bankierów wpuszcza Gierka w kredyty – on dobroduszny i łatwowierny daje im się nabrać. Ekonomiści, których jak wiadomo głównym zadaniem jest walka z dobrobytem i szczęściem, podstępnie namawiają go do spłacania kredytów i równoważenia budżetu. Okrutnie szantażowany przez spiskowców premier Filip (Jaroszewicz) wprowadza niczym nie uzasadnione podwyżki cen (te, które skutkowały wydarzeniami radomskimi)
Przezabawny w swojej demoniczności Maślak (Kania, może trochę wzbogacony Moczarem) chowa towary po magazynach, żeby sztucznie wywołać niedobory rynkowe, a jak już brakuje miejsca w magazynach to eksportuje je do ZSRS. I wszystko to w tajemnicy przed Dobrym Edwardem, a w zmowie i za porozumieniem z ponurym Roztockim /Jaruzelskim, którego serdecznie martwi każdy sukces PRL, a z porażek cieszy się jak dziecko w Disneylandzie.
Jaruzelski ma w tym filmie jeden cel – przejęcie władzy, ale zupełnie nie chce rządzić krajem bogatym, uparł się żeby był to kraj biedny i z problemami. Ten upór może wynikać z rozkazów generała KGB, który w chwilach wolnych od manipulowania dobrodusznym Breżniewem zajmuje się instruowaniem Maślaka i Roztockiego – co zrobić, żeby było gorzej.
Uśmiałem się , każda z postaci i jest tak przerysowana, że od razu karykaturalna a ich spiski mega grubymi nićmi szyte. Ale potem mnie dopadła refleksja – przecież oni, twórcy tego filmu, oni tak na poważnie…
Kim był Gierek
Gierek z filmu oczywiście niewiele ma wspólnego z tym, którego znamy z historii. Ani nie był naiwniakiem, ani serdecznym mężem stanu.
Działalność komunistyczną zaczął we Francji (gdzie trafił z rodziną jako dziecko dekadę wcześniej) w 1931 roku, kiedy wstąpił do Francuskiej Partii Komunistycznej. W 1934 za tę działalność został wydalony do Polski, skąd w 1936 wyjechał do Belgii, tam oczywiście zasilił lokalną partię komunistyczną. W czasie wojny działał w belgijskim ruchu oporu, po wyzwoleniu Belgii tworzył tamtejsze struktury Związku Patriotów Polskich (organizacji stworzonej w 1943 roku przez Stalina, którego przewodniczącą była Wanda Wasilewska), potem belgijski oddział PPR.
W 1948 przeprowadził się do Katowic, by rok później zostać sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego PZPR – przypomnijmy, był to najczarniejszy okres stalinizmu w Polsce, Gierek musiał być bardzo wiernym i sprawdzonym towarzyszem, obejmując taką funkcję w apogeum komunistycznego terroru. W czasie, kiedy Katowice stają się Stalinogrodem (1953).
Szkoda, że red. Woś nie ujął tego czasu w swoim scenariuszu, widzę oczyma duszy scenę:
Miejsce: Komitet Wojewódzki PZPR w Stalinogrodzie.
Osoby: Dobry Edward, Ponury Ubek.
Gierek – Ej, towarzysze, nie bijcie tak mocno w ubeckich katowniach i może nie wyrywajcie wszystkim paznokci.
Ponury Ubek – Dobrze, dobrze, towarzyszu Gierek, postaramy się.
Po czym Ponury Ubek idzie katować dalej, ale tak żeby Dobry Edward o tym nie wiedział.
Gierek był związany z tzw. frakcją puławską – twardych stalinowców przed 1956 rokiem, po nim zwolenników liberalizacji systemu, jest dyskusyjnie na ile szczerych a na ile reagujących koniunkturalnie po referacie Chruszczowa.
Cała kariera Gierka dowodzi, że był sprawny graczem w kłębowisku żmij jakim była rządząca PRL mieszanka partyjnych i bezpieczniaków, których bez wątpienia łączyło jedno – podporządkowanie i serwilizm wobec Moskwy.
W odróżnieniu od sporej grupy politycznych przyjaciół Gierka nie dotyka przełom 1956 roku – utrzymuje stanowisko, z ramienia partii bada „wypadki poznańskie”, w 1957 awansuje na I sekretarza KW w Katowicach, tam buduje swoją pozycję „dobrego gospodarza” i wysoki stopień niezależności od centrali. Cały czas jest posłem na sejm PRL (do 1980) członkiem KC, potem Biura Politycznego.
Od początku lat 60-tych Gierek jest traktowany jako przeciwwaga i ewentualny następca Gomułki. Los tego ostatniego jest w zasadzie przesądzony po zmianie w 1964 na Kremlu – Chruszczowa zastępuje Breżniew, który kończy etap „odwilży” i względnej liberalizacji, także w relacjach z państwami wasalnymi. Gomułka w Polsce także zaostrza kurs w polityce wewnętrznej , ale nie jest w stanie nadążyć i zdobyć zaufania nowego wodza Rosji.
Dekada Gierka
Gierek obejmując władzę w 1970 dał Polakom najbardziej pożądany wówczas towar – nadzieję. Sprawny retorycznie, charyzmatyczny był przeciwieństwem dukającego i przaśnego Gomułki. Porzucił przekazy o oszczędnościach, zachowawczą politykę gospodarczą poprzednika. Mówił, że „Polak potrafi”, epatował romantyzmem wielkich budów i modernizacji kraju. Obiecywał wyższy komfort życia, zamroził ceny detaliczne, obiecał najbardziej pożądany towar – mieszkania.
Żeby uzyskać te ostatnie postawił na spółdzielczość mieszkaniową, ograniczając (a w 1976 faktycznie likwidując) budownictwo komunalne. Na czym polegała różnica? Lokale komunalne budowano ze środków państwowych i przydzielano. Mieszkanie spółdzielcze wymagało tzw. wkładu, czyli środków nabywcy, który dorzucał się w ten sposób do kosztów budowy. Jednocześnie mieszkanie – jako towar bardzo pożądany – powodowało wytworzenie systemowej korupcji. Chodziło o miejsce w kolejce - ludzie zmieniali pracę, by znaleźć się w kategorii preferowanej przez system, młodzi wstępowali do ZMS, potem ZSMP by wejść w pulę tzw. mieszkań patronackich. Zakłady pracy „handlowały” ze spółdzielniami by pozyskać lokale. Warto było być „aktywnym społecznie” – wstąpić do PZPR, a przynajmniej do afiliowanych organizacji typu Towarzystwo Przyjaźni Polsko – Radzieckiej czy innego stowarzyszenia o „właściwym” profilu ideowym. Nie brakowało też najprostszej formy korupcji – łapówek dla prezesów spółdzielni za dobre miejsce w kolejce oczekujących na przydział. System stworzony przez Gierka dał ponad 2 mln mieszkań (boom w dużej mierze wynikał z wprowadzenia technologii wielkopłytowej pozwalającej budować z prefabrykatów, czyli szybciej) , nie należy jednak zapomnieć że tworzył narzędzie klientelizmu, nepotyzmu i korupcji na skalę państwową. Opisuję to, gdyż właśnie polityka mieszkaniowa jest zdaniem dzisiejszej alt lewicy największym powodem do chwały i opiewania lat 70-tych jako okresu sielanki i raju na prl-owskiej ziemi.
W samy standardzie mieszkań owszem, zmieniło się podejście do światła dziennego (nie budowano pomieszczeń bez okien) ale sam tzw. normatyw powierzchni na osobę ustalony w 1959 r. na 11 mkw, w 1974 zmieniono na 7 do 10 mkw (czyli poprawy nie ma). 3 – pokojowe M-4 (czyli mieszkanie przeznaczone dla 4 osób) mieściło się na 42 mkw – w kategoriach dziś stosowanych przez zakochaną w Gierku część lewicy ich bohater był wielkim patodeweloperem…
Gierek był wierny doktrynie industrializacji rozpoczął wielkie inwestycje, jedne z sensem inne bez, jedne ukończył – inne straszyły latami szkieletami lub pozostały w planach.
Ewidentnie przeinwestował, przez co żaden bilans zgodzić się nie mógł, a obsługa kredytów zaciągniętych na budowy była coraz trudniejsza. I nie spiski służb, bankierów czy ekonomistów sprawiły, że PRL stał się z czasem niewypłacalny.
Odwilż gierkowska?
Czy wyróżniał się szczególnie z grona namiestników Kremla w PRL? Na pewno umiejętnościami propagandowymi. Skutecznie zacierał niewygodne karty swojej historii, sekretarzowania w Stalinogrodzie, grał (podobnie jak większość aparatu po 1956) patriotyczno-nacjonalistyczną emocją, wykreował swój wizerunek światowca na bazie znajomości języka francuskiego (trudno, żeby mieszkając i działając tyle lat we Francji i Belgii go nie znał) choć jego wyksztalcenie ograniczało się do kursów w Centralnej Szkole Partyjnej. Możemy spokojnie uznać go za jednego z klasyków „chcemyabizmu” panującego w PiSowskiej Polsce, bo bardzo „chciał aby” i nie zawsze coś z tego wynikało. Jego legenda nabierała mocy także po odsunięciu od władzy, bo przecież Gierek chciał aby było lepiej niż jest… Zapewniał sobie, a także wiernym towarzyszom bardzo komfortowe warunki bytu, podstawą którego był zatarcie granicy pomiędzy prywatnym a państwowym, uwłaszczanie się na majątku państwowym bądź „bezkosztowe” budowanie własnych rezydencji przy użyciu środków przedsiębiorstw państwowych. Samym Gierkiem zajmowała się tzw. komisja Moczara (kwestionując sposób wejścia w posiadanie 4 nieruchomości) pomniejsi kacykowie także ucierpieli po upadku „Dobrego Edwarda”. Odebrane im rezydencje pod naciskiem opinii publicznej były przekształcane w ośrodki wczasowe czy kolonijne (co daje pewne wyobrażenie o ich okazałości)
Politycznie Gierek był twardym i bezwzględnym komunistą podporządkowanym w pełni Rosji, nie mniej niż Gomułka czy Jaruzelski. To on zmienił konstytucję PRL by wpisać do niej sojusz z ZSRS.
Nie miał problemu z bezwzględna pacyfikacją Radomia w 1976 roku – zginęło wtedy 3 , a rannych zostało prawie 200 protestujących przeciw podwyżkom cen. Kilkuset zatrzymano, 25 osób dostało wyroki karne, 170 zostało ukaranych za wykroczenia. Pomagający represjonowanym w Radomiu i Ursusie byli represjonowani.
Gierkowska SB nie miała żadnej taryfy ulgowej dla opozycji – podejrzani o niewłaściwe sympatie tracili pracę, prawo do publikacji, normą były pobicia, napady „nieznanych sprawców”, nękanie seryjnymi zatrzymaniami na 48 godzin, szukanie haków, zmuszanie do współpracy z bezpieką, fingowanie zarzutów kryminalnych, rozpuszczanie – dziś powiedzielibyśmy fake newsów – o żydowskim pochodzeniu, działalność agenturalnej na rzecz „imperialistów”, rozwiązłości i co tam jeszcze można było wymyślić, by opozycjonistów skompromitować, zohydzić, zdehumanizować w oczach ówczesnego suwerena.
W państwie Dobrego Edwarda nie było miejsca na opozycję, sprzeciw, samodzielne myślenie. Była propaganda sukcesu, korupcja, nepotyzm, klientelizm. I tegoż Gierka Jarosław Kaczyński nazywa patriotą, a chłopcy Glapińskiego ozłacają w hagiograficznym filmie.
Sam film „Gierek” byłby śmieszny, gdyby nie był groźnym.
Coraz więcej Polek i Polaków nie pamięta, nie wie czym był komunizm, PRL, kim był Gierek. Nie ma wiedzy, żyje pielęgnowanymi mitami, opowieścią o Dobrym Edwardzie.
Opowieść Pineiry/Wosia nie broni się w zderzeniu z faktami – ale kto zna fakty? Kto się tym przejmie? Film jest oględnie mówiąc marny, ale kiedy ostatnio oglądaliśmy dobry film o polskich sprawach?
Polska jest krajem nieprzepracowanych historii – nie przepracowaliśmy rozbiorów, II RP, podziemia II wojny światowej czy powojennego („wyklętych”) , komunizmu, nie przepracowaliśmy Gierka. Lubimy mity, falami im ulegamy, nawet sprzecznym ze sobą naraz. Dlatego tak łatwo robić nam „wodę z mózgu” opowieściami z „mchu i paproci”, dzielić symbolami, kategoryzować w lepsze i gorsze sorty.
Nieprzepracowanie historii pozwala magikom propagandy tworzyć świadomość opowieścią o dobrym Jarosławie… ups… Edwardzie, który doprowadziłby nas do pełni szczęścia i bogactwa, gdyby nie knowacze – złe siły, działające na zlecenie wiadomych ośrodków i wrogich sił, które zazdroszczą Polsce wszystkiego (także, a może przede wszystkim - patriotycznych i skromnych przywódców).
Marcin Celiński