Temat wojny nie interesuje Węgrów. Nie wynika to z proputinizmu, a z narracji władz, w której Węgrzy są beneficjentami interesów z Rosją – powiedział w programie „Bez wyjścia” dr Dominik Hejj, politolog specjalizujący się w tematyce węgierskiej.
W czasie wojny w Ukrainie Minister Spraw Zagranicznych Węgier zapowiedział, że kraj nie wyśle wojsk i broni na Ukrainę, a premier Orban stwierdził, że „Węgrzy muszą trzymać się z dala od tego konfliktu”. Węgry nie chcą ponadto, by Europa nakładała sankcje energetyczne na agresora. Wojna nieznacznie umocniła pozycję Orbana w węgierskiej polityce, a według sondaży przedwyborczych to właśnie partia premiera Węgier nadal będzie sprawowała władze. Jak ocenił gość Marcina Celińskiego i Radosława Grucy taka postawa wynika z konformizmu, który również można zauważyć wśród węgierskiej opozycji.
Węgrzy nie boją się Putina i nie obawiają się wojny. Są konformistami i nawet wśród opozycji nikt nie odważy się powiedzieć, że należy zerwać kontrakt z Gazpromem, bo Węgrzy mają realne korzyści z utrzymywania dobrych stosunków z Rosją. Na Węgrzech nie ma kto wywierać presji na Orbana, by zmienił politykę wobec Rosji
Politolog ocenił także, że cała bieżąca polityka premiera Węgier jest aktualnie podporządkowana wygraniu wyborów 3 kwietnia, a Fidesz politycznie gra wojną. –
Na Węgrzech mamy pewne szaleństwo komunikacyjne. Widzimy Orbana, który z jednej strony fotografuje się przy granicy i z przejęciem przygląda się trudnej sytuacji, a z drugiej strony mówi, że Węgry nie będą płacili ceny wojny. Powtarza także retorykę, że opozycja chce wojny, a w mediach rządowych mówi się o operacji wojskowej, czyli de facto powtarza się narrację Kremla
Gość dodał także, że postawa Węgier wobec wojny, różniąca się od postawy Polski, odbije się na naszych wspólnych relacjach. – Węgry nie stoją tam, gdzie powinni stać i jest to dla partnerów z Polski trudne do przełknięcia – powiedział.
oprac.m.u.