Dziwne przypadki wiceministra rolnictwa Norberta Kaczmarczyka
Polacy zapamiętają na długo. Świetnie pokazał, jak politycy od Zbigniewa Ziobry stracili azymut transparentności i uczciwości w polityce.
opełniłem pewien błąd wizerunkowy – te słowa Kaczmarczyka już po dymisji ze stanowiska wiceministra rolnictwa najlepiej pokazują, że on nawet chyba nie rozumie, co robił. Tak dalece oderwał się od rzeczywistości, że pewne rzeczy wydają mu się normalne. A takie nie są. Kłopoty Kaczmarczyka zaczęły się od hucznego wesela. Dostał na nim prezent od brata Konrada – wart 1,5 mln zł ciągnik amerykańskiej marki John Deere 8R 340. Kluczyki wręczał przedstawiciel firmy.
Gdy nagranie z imprezy wyszło na jaw, wiceminister tłumaczył, że to w sumie nie prezent, bo… ciągnik należał i należy do brata. To była wpadka spektakularna jak jego wesele (wielu polityków wśród gości, biała limuzyna, wozy strażackie kupione wcześniej ze środków Funduszu Sprawiedliwości i koncert Bayer
Full), ale nie jedyna. Na weselu wiceministra nagrano nawet profesjonalną reklamę promującą luksusowy traktor. Maszyna tej samej firmy pojawiała się w spo-
tach i filmikach wiceministra Kaczmarczyka w mediach dużo wcześniej, także z udziałem Ziobry. Warto dodać, że polityczni goście wesela nie mieli problemu z trafieniem na nie – tydzień wcześniej w tym samym miejscu odbyło się spotkanie Zbigniewa Ziobry i innych prominentów Solidarnej Polski (dziś występującej pod nazwą Suwerenna Polska) z mieszkańcami powiatu proszowickiego. Cóż
za zbieg okoliczności! Niedługo potem okazało się, że Kaczmarczyk pomagał bratu wydzierżawić 141 ha państwowej ziemi… z pominięciem wprowadzonych przez PiS przepisów. Proceder ujawniła Wirtualna Polska. Kaczmarczyk finalnie miał zapłacić za nią nawet pięć razy mniej niż gospodarze startujący w przetargu! – Nie załatwiłem bratu hektarów. W żadnym wypadku. Cała procedura była legalna – zapewnia były wiceminister.
Wirtualna Polska ujawniła też, że brat wiceszefa resortu rolnictwa wnioskował o odszkodowanie za zniszczoną gradem uprawę soi. Eksperci analizujący zjawiska pogodowe wykluczyli jednak, by w opisywanym dniu i miejscu doszło do takiego opadu! Gradu wcale nie było, więc nie miał czego zniszczyć. – Był grad – upiera się Kaczmarczyk. Przyznaje, że brat zgłosił straty na polu, ale wniosek odrzucono. Nie wie, w jakim procencie rośliny miały zostać zniszczone.
– Kaczmarczyk? To jest załatwiacz. Jeździ po remizach i załatwia swoje sprawy. To jest skandal. Oni w ten sposób tworzą swoje małe oligarchie. Ten człowiek nie powinien być w rządzie, nie tylko ze względu na sprawę ciągników, ale ze względu na swoją niekompetencję. To rolnik na pokaz, który nigdy rolnikiem nie był – mówił „Wirtualnej Polsce” Michał Kołodziejczak z AgroUnii.
Faktycznie, Kaczmarczyk pochodzi z Czajęczyc, niedaleko Proszowic, i zanim wszedł do polityki, nie był rolnikiem, lecz reporterem TVP Kraków i współpracownikiem mediów lokalnych. W 2014 r. został wybrany do Rady Miejskiej Proszowic. Rok później został posłem z listy Kukiz’15 w okręgu tarnowskim. Tuż przed wyborami w 2019 r. zmienił barwy partyjne – przeszedł do Klubu Parlamentarnego PiS. Wystartował z list Zjednoczonej Prawicy i znów został posłem. Po wyborach przystąpił do partii Zbigniewa Ziobry.
Marcin Piplowski
Tekst pochodzi z broszury „100 afer, które wstrząsnęły Polską”. Publikujemy go za wiedzą i zgodą autora i wydawcy.
Wesprzyj niezależne media!