Od trzech miesięcy kierownictwo partii rządzącej jest gotowe do złożenia projektu ustawy umożliwiającej wprowadzenie pierwszych ograniczeń dla niezaszczepionych, jednak tego nie robi.
Powód? „Kaczyński boi się grupy buntujących się wcześniej przeciw „piątce dla zwierząt” posłów zgromadzonych dziś wokół Bartłomieja Wróblewskiego” mówi nasze źródło z Nowogrodzkiej.
Ilu może być zorganizowanych przeciwników walki z pandemią? Wedle naszych ustaleń nawet trzydziestu. Od kilku tygodni po sejmie krążą plotki, że rodzajem platformy, która łączy sceptyków jest biuro poselsko- senatorskie otworzone na ulicy Górnośląskiej 20 jesienią tego roku.
Biuro na Górnośląskiej powołało trzydziestu posłów. To żadna tajemnica
usłyszeliśmy w ubiegły czwartek od posła Bartłomieja Wróblewskiego, wokół którego gromadzą się posłowie, którzy mniej lub bardziej głośno występują przeciwko zaostrzeniu przepisów związanych z pandemią. Poseł, który dał się poznać jako inicjator wniosku w sprawie zaostrzenia przepisów aborcyjnych skierowanego do Trybunału Julii Przyłębskiej, a potem bezskutecznie kandydował na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich, stał się dla Kaczyńskiego wyzwaniem, którego ten nie może zlekceważyć.
W sprawach pandemii Górnośląska skazuje Kaczyńskiego na współpracę z opozycją
Kaczyński i Morawiecki robili wszystko, by uniknąć okazji do „policzenia się” nieposłusznych, zatem wszelkie dotychczasowe działania związane z pandemią mają rangę rozporządzeń, co nie wymaga głosowania w sejmie.
W poniedziałek minister zdrowia Andrzej Niedzielski zapowiedział wprowadzenie restrykcji związanych z walką z narastająca pandemią koronawirusa. Ograniczono loty do kilku państw oraz zmniejszono dopuszczalną ilość gości na imprezach rodzinnych.
W opinii ekspertów na tym etapie potrzebne są odważniejsze kroki, ale PiS grał na zwłokę i liczył, że czwarta fala pandemii sama wygaśnie. Wobec utrzymującej się dziennej liczby zgonów na poziomie 400- 500 Kaczyński nie może kontynuować polityki niezauważania skali zagrożenia.
Wcześniej minister zdrowia i premier zrezygnowali z wprowadzenia ograniczeń projektem rządowym. Morawieckiego co najmniej od września tego roku wie, że Zjednoczona Prawica nie zapewni większości dla projektu ustawy umożliwiającej pracodawcom sprawdzanie, czy ich pracownicy są zaszczepieni. To efekt sprzeciwu grupy z Górnośląskiej.
Stąd w ekipie, która przez sześć lat rządów, z jednym wyjątkiem - pakietu ustaw covidowych , nie widziała powodów do rozmowy z opozycją na jakikolwiek temat, nagła chęć do budowania szerokiego, ponadpartyjnego poparcia dla restrykcji. Ubiegłotygodniowe spotkanie, na które marszałek sejmu Elżbieta Witek zaprosiła przedstawicieli opozycji, to efekt kapitulacji wobec grupy Wróblewskiego.
Kaczyński i kierownictwo partii nie ma wątpliwości, że jeśli doszłoby do głosowania zbuntować może się nawet trzydziestu parlamentarzystów PiS
mówi nam jeden z posłów partii rządzącej i podkreśla, że problem jest głębszy niż tylko ewentualna niesubordynacja ugrupowań koalicyjnych. Wbrew obiegowej opinii nawet Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro nie ma jednoznacznego i wspólnego stanowiska wobec restrykcji.
Epidemia wcale się nie cofa, więc Kaczyński może liczyć tylko na opozycję. Już podczas ogłaszania pomysłu spotkania Witek w mediach pojawiały się spinowane informacje, że prezes uległ namowom, ale nie był chętny do żadnych pertraktacji. Dziś będzie do nich zmuszony
mówi nam nasze źródło w rządzie. Co będzie dalej?„Plan można streścić następująco: Będzie zarządzał tym chaosem z posiedzenia, na posiedzenie i szedł na kolejne ustępstwa wobec buntowników. Tylko czy da się tak długo?” – mówi nam jeden z polityków koalicji.
Frakcja Wróblewskiego
„Wróblewskiego wspiera około 20-30 parlamentarzystów. Formalnie nie są zrzeszeni, ale mają kilka obszarów, które ich łączą" – mówi nam jeden z polityków Republikanów, partii powstałej po rozbiciu Porozumienia, która od 1 października zastąpiła partię Gowina w koalicji.
Frakcja "Górnośląska" nie ma jeszcze określonej struktury. Ma za to wspólne cele polityczne. Są sceptyczni wobec Morawieckiego, często mówią z nostalgią o czasach, gdy na czele rządu stała premier Szydło, są zbliżeni lub wręcz wywodzą się ze środowisk pro-life i życzliwie patrzą na perspektywę ścisłej współpracy z Ordo Iuris.
Grupa jest nieformalna, ale ma swoje tematy, niechęć do wprowadzania restrykcji i ograniczeń dla niezaszczepionych jest jednym z nich. Co jakiś czas organizują wspólne narady. Pojawia się na nich około 30 osób, nie tylko tych, którzy figurują oficjalnie jako współnajemcy biura
mówi nasz informator z rządu.
Wróblewski zarzeka się, że wszystkie głosy wskazujące na to, że grupa z Górnośląskiej może być zarzewiem buntu w partii są „wyssane z palca”. Poseł podkreślał, że nigdy nie stawia niczego na ostrzu noża, a wszystkie polityczne sukcesy, jakie osiąga on i jego współpracownicy są wynikiem dyskusji i tego, że kierownictwo słucha jego argumentów i podziela poglądy.
W stylu Gowina?
Według polityków PiS konkurujących z frakcją Wróblewskiego pomysł z założeniem wspólnego biura parlamentarzystów Wróblewski skopiował z Porozumienia Gowina. To właśnie były wicepremier, kiedy chciał scementować partię, nakłonił 20 posłów by podpisali z miastem umowę na 170 metrowy lokal, w którym po 8 metrów mieli posłowie, a 10 partia.
Kiedy Gowin był konsekwentnie wypychany z koalicji, a jego posłowie przystępowali do koalicji za pośrednictwem Bielana, do gry wkroczył Wróblewski. Zaczął rozmowy z Kaczyńskim chcąc zająć miejsce Gowina, zapewniając przy tym, że nie będzie tak mocno licytował jak b.wicepremier. „Żadne analogie z politykami Gowina nie są uprawnione” – zaprzecza naszym ustaleniom Wróblewski.
Kaczyński podjął dialog z Wróblewskim po tym jak uznał , że jego grupa jest zdolna do zbudowania frakcji, w przyszłości może nawet klubu parlamentarnego. Wróblewski miał obiecać, że „weźmie większą odpowiedzialność”. – mówi nam jeden z polityków ZP. W praktyce chodziło o to, żeby Wróblewski dopilnował wahających się posłów niezbędnych do obrony marszałek Witek w przypadku głosowania nad jej odwołaniem. To wtedy Wróblewski dostał obietnicę powołania Instytutu Rodziny i Demografii. Dziś zachęcony tym, co osiągnął "może grać kartą posłów antyszczepionkowych, by uzyskać jeszcze więcej” – mówi nam informator z okolic Nowogrodzkiej.
Oficjalnie Wróblewski jest koncyliacyjny i podkreśla, że w przeciwieństwie do takich grup jak Ziobryści czy Bielaniści nie będzie rzucać kłód pod nogi rządu. Ma jednak swoje oczekiwania, które zaczęły nabierać realnych kształtów. Od małych kroków – jak nominacja na sekretarza stanu w ministerstwie rozwoju bliskiego mu polityka Piotra Uścińskiego. Kolejny, własnie realizowany,wygląda na budowę fundamentów i zaplecza frakcji z Górnośląskiej - do czego wrócimy jeszcze w tym tekście.
Jesteśmy twardym rdzeniem PiS
„Jesteśmy twardym rdzeniem PiS-u, ale na pewno będziemy działać konstruktywnie.” – mówi o swojej grupie Wróblewski, choć za wszelką cenę stara się podkreślać, że niczego nie wymusza na Kaczyńskim. Podkreśla, że reprezentuje poglądy 10 – 15 proc. społeczeństwa, ale w partii ”nie jest grupą dezintegrująca, ale integrującą”.
Nasze źródła w Zjednoczonej Prawicy temu przeczą. Choć trudno precyzyjnie oszacować, jak wielu ostatecznie zagłosowałoby przeciwko rozwiązaniom wprowadzającym zdecydowaną walkę z pandemią, jest pewne, że głosów tych wystarczyłoby do zablokowania inicjatywy, jeśli nie udałoby się pozyskać dla niej poparcia przynajmniej części opozycji.
Nie ma naszego wspólnego stanowiska w walce z pandemią, choć o tym rozmawiamy. W szczególnym czasie trzeba starać się by zapewnić bezpieczeństwo ogółowi społeczeństwa, ale z drugiej strony to tez kwestia wolności obywatelskich, prawa do prywatności i danych wrażliwych. Trzeba bez emocji, ale z poczuciem odpowiedzialności ważyć te racje zarówno w kontekście prawnym – choćby zgodności z konstytucją, ale też w kontekście społeczno – politycznym
– mówi nam Wróblewski. Zaznacza też, że „dopóki nie ma tych propozycji i projektu ustawy nie ma o czym rozmawiać, a dyskusja jest przedwczesna”.
Biuro bezkarnych buntowników
„Wzmocniło ich i scementowało to, że wielu z nich przeszło próbę siły woli przy głosowaniach nad piątką dla zwierząt” - mówi nam jeden z polityków ZP i dodaje, że dla prezesa PiS wspomnienie o buncie jest wciąż żywe. „wtedy skala oporu go zszokowała”.
Przypomnijmy, że „piątkę dla zwierząt” PiS zgłosił jako swój projekt po tym, jak onet.pl opisał szokujące historie traktowania zwierząt na farmach futerkowych. Kaczyński forsował zapisy projektu wbrew sygnałom o niechęci do jego poparcia w łonie koalicji. Wtedy przeciwko nowym przepisom zagłosowali posłowie Solidarnej Polski, a wstrzymali się posłowie Porozumienia. Największym zaskoczeniem było jednak głosowanie w samym PiS. Posłowie zbuntowali się mimo zarządzonej dyscypliny. Przeciwko głosowali nie tylko od początku krytykujący ustawę były minister rolnictwa Jan Ardanowski, ale też m.in. Teresa Glenc, Agnieszka Górska, Jerzy Małecki, Kazimierz Moskal, Tomasz Rzymkowski, , Krzysztof Szulowski, Piotr Uściński, Marek Wesoły, Bartłomiej Wróblewski, czyli posłowie, którzy wskazują dziś adres na Górnośląskiej jako swoje biura.
Instytut Demografii Radykalnej
Wróblewski jednym jednym z konsekwentnych i zażartych obrońców wyroku w sprawie aborcji Julii Przyłębskiej i tworzy własną instytucję państwową, która ma dać mu możliwości działania. Chodzi o Instytut Rodziny i Demografii, za którego powołaniem opowiedział się w tym tygodniu PiS w sejmie.
Kontrowersje budzi już sam pomysł stworzenia instytucji, która będzie dublować kompetencje innych instytucji, choćby Rzecznika Praw Dziecka. Co więcej ten ostatni dysponuje budżetem w wysokości 12 mln rocznie , a nowa instytucja - 30 mln i będzie tworzona od zera. Czemu ma służyć ten nowy twór?
To idealny wehikuł polityczny i miejsce, z którego środki mogą zasilać działaczy pro-life, zwolenników Ordo Iuris i frakcji konserwatywnych w PiS, które przez lata w partii były traktowane po macoszemu. Instytut to nie tylko pieniądze, ale też uprawnienia, które pozwalają na budowę tożsamości politycznej.
W Katharsis posłanka Monika Rosa zrecenzowała inicjatywę powołania instytutu:
To będzie instytut bardzo polityczny, po pierwsze dlatego, że jego inicjatorem jest poseł Wróblewski, inicjator twórca wniosku do tzw. Trybunału, który zakazał w Polsce aborcji. Pod drugie dlatego, że prezesa będą wybierali politycy, a po trzecie, dlatego że demografią i rodziną będzie miał tyle wspólnego, że za 30 milionów będzie promował tradycyjny katolicki, narodowy model rodziny. Mąż, żona, która ma rodzić dzieci i być w domu – marzenie PiS.
Podczas czwartkowej debaty posłanka Rosa z trybuny sejmowej ostrzegała, że Instytut "będzie kolejnym narzędziem do kontroli życia Polek i Polaków; do wchodzenia w ich życie z butami". Nazwała też przyszłego prezesa "superprokuratorem", do tego wybieranym przez polityków na 7 letnią kadencję. Zwracała też uwagę na to, że "pracownicy instytutu będą bez żadnych obostrzeń mogli posługiwać się danymi osobowymi bez RODO na podstawie pisemnego upoważnienia".
Frakcja Demografii Radykalnej
Cementująca się wokół posła Wróblewskiego „Frakcja z Górnośląskiej” to efekt wewnętrznego rozprzężenia w obozie Zjednoczonej Prawicy. Jarosław Kaczyński przyzwyczaił się do wojen z „koalicjantami”, rotacji pojedynczych posłów, utrzymywania większości przy pomocy ludzi konduity posła Mejzy.
Powstanie zorganizowanej grupy opartej na buntownikach, którzy już zasmakowali bezkarności przy okazji „piątki dla zwierząt”, spojonej ultrakonserwatyzmem spod znaku organizacji pro life i Ordo Iuris to jednak problem zupełnie innej wagi. Zręczność ich lidera unikającego wchodzenia w głośne spory, które mogłyby być potraktowane przez prezesa PiS ambicjonalnie i jak się wydaje przemyślana taktyka małych kroków mogą dać efekt w postaci znaczącego w dłuższym okresie zjawiska politycznego.
Z zapleczem w postaci 30 mln rocznego budżetu Instytutu Rodziny i Demografii trzydziestka posłów z Górnosląskiej nawet nie musi zakładać partii, żeby stać się ważną częścią koalicji rządzącej i realizować własne pomysły – od schlebiania antyszczepionkowcom po realizację kolejnych pomysłów Ordo Iuris czy fundacji Kaji Godek.
Ostrożność Wróblewskiego w wypowiedziach i działaniach wskazuje na to, że stawia na podtrzymywanie rządów Zjednoczonej Prawicy, bo przecież tylko dzięki nim będzie mógł osiągać kolejne cele, budować własną pozycję i siłę swojego środowiska.
Radosław Gruca