Kim jesteśmy Wesprzyj Reset Przyjaciele Ramówka Słuchaj online Słuchaj online
kraj

Zbigniew Ziobro mści się na „Newsweeku” za tekst o aferze taśmowej. Tygodnik opublikował zeznania wspólnika Falenty, Marcina W. Czytamy w nich, że Falenta sprzedał nagrania Rosjanom.

Donald Tusk wezwał PiS do stworzenia komisji śledczej, która zbadałaby sprawę. W odwecie Zbigniew Ziobro ujawnia inne zeznania W., rzekomo obciążające… syna Tuska. Czy Ziobro gra z Rosjanami przeciw Tuskowi i PO?

  • Ziobro publikuje nowe, nieznane zeznania Marcina W., byłego wspólnika Marka Falenty;
  • według tych zeznań Falenta i W. mieli dać Michałowi Tuskowi, synowi Donalda Tuska, łapówkę w wysokości 600 tys. euro;
  • Michał Tusk zaprzecza, a sama prokuratura nie traktuje doniesienia o łapówce jako wiarygodnego;
  • publikacja niewiarygodnych zeznań o rzekomej łapówce to cyniczny atak Ziobry na Donalda Tuska, ale nie tylko;
  • Ziobro próbuje też zdyskredytować Marcina W. w oczach opozycji i mediów;
  • chodzi o to, żeby odstraszyć opinię publiczną od innych zeznań Marcina W., opublikowanych przez „Newsweek”;
  • zeznania te wskazują na udział Rosjan w aferze taśmowej, która pomogła PiS-owi przejąć władzę;
  • analiza faktów prowadzi do wniosku, że afera taśmowa to wielowarstwowa rosyjska prowokacja, w której Falenta i Marcin W. byli pionkami;
  • Ziobro i PiS unikają oczywistego pytania: jaki wpływ Rosjanie mieli na to, że w zeznaniach Marcina W. pojawił się Michał Tusk?

Od niedzieli opinia publiczna zapoznaje się z zeznaniami Marcina W., byłego wspólnika Marka Falenty. Przypomnijmy: chodzi o słynną aferę taśmową z 2014 r. Zatem o nielegalne nagrania, dokonywane przez kelnerów i menedżerów niektórych warszawskich restauracji w latach 2010-2014. Na ujawnionych nagraniach słychać polityków ówczesnego prozachodniego obozu rządzącego, w tym współpracowników Tuska. Rozmowy brzmią wulgarnie, nieraz cynicznie. Na przełomie 2013 i 2014 r. biznesmen Marek Falenta przekazał nagrania kierownictwu PiS (co 5 lat później ujawniła „Wyborcza”). Z udziałem Falenty treść nagrań trafiła też do mediów. Skandal pomógł PiS-owi wygrać wybory.
Tyle przypomnienia. W ostatnim „Newsweeku” Grzegorz Rzeczkowski ujawnił kolejny element skandalu. To zeznania wspólnika Marka Falenty, Marcina W. Czytamy w nich, że Falenta sprzedał nagrania Rosjanom. Chodzi o ludzi syberyjskiej spółki wydobywczej KTK, która dawała Falencie węgiel na kredyt. Spółka związana jest z dygnitarzami putinowskiego reżimu. Według W., Rosjanie dostali nagrania od Falenty jeszcze przed ich publikacją w polskich mediach.
Mamy więc w materiale dowodowym wątek szpiegowski. Jednak prokuratura nie zgłębia tego wątku, nie bada go również kontrwywiad - napisał Rzeczkowski.

Poruszenie i odwet

Zeznania Marcina W. są malownicze i obfitują w smakowite szczegóły. Nic dziwnego, że przykuwają uwagę. Dzięki nim niedowiarkowie nagle przestali wątpić: oto wreszcie namacalny dowód na udział Rosjan w aferze taśmowej! To potężny cios dla partii rządzącej PiS, która doszła do władzy m.in. dzięki publikacji taśm.
W odpowiedzi na publikację „Newsweeka” Donald Tusk zwołał konferencję prasową. Przypomniał, że import rosyjskiego węgla wzrósł kilkukrotnie za rządów PiS. Tusk powiązał to z aferą taśmową, którą nazwał aferą węglową. Wezwał też Jarosława Kaczyńskiego do powołania niezależnej komisji śledczej, która prześwietliłaby skandal i wyjaśniłaby rosyjskie uwikłania PiS.

Na odwet nie trzeba było długo czekać. Minister sprawiedliwości i prokurator krajowy Zbigniew Ziobro opublikował inne zeznania Marcina W. Świadek twierdzi w nich, jakoby razem z Falentą przekazał 600 tys. euro… Michałowi Tuskowi, synowi Donalda Tuska.

Hejt pisowskich propagandzistów

Internet zalała fala hejtu pod adresem Tuska seniora i juniora. Członkowie Solidarnej Polski, czyli partii Ziobry, natychmiast opublikowali z góry przygotowane memy. Główną rolę w nich odgrywa torba reklamowa z marketu Biedronka. Albowiem w takiej właśnie torbie syn Donalda Tuska miał przyjąć banknoty od Falenty i Marcina W. „Wziął łapówkę!” - wołają internetowe trolle.
Znowu „wina Tuska”? Tym razem były premier i jego rodzina stanowi tylko jeden z celów nagonki. Hejt uderza również w Grzegorza Rzeczkowskiego. Dziennikarza „Newsweeka” i jego czytelników próbuje się odstraszyć od badania związków Rosji i PiS.
Kto przoduje w atakach? Takie tuzy PiS-owskiej propagandy, jak Samuel Pereira i Cezary Gmyz. Obaj brylują na Twitterze. „Wyświadczył Pan swoim kolegom niedźwiedzią przysługę. A tak z Giertychem cisnęliście, żeby grzać Marcina W…” - pisze Pereira. „Ja tam uważam, że Rzeczkowski odwalił kawał dobrej roboty” - próbuje ironizować Gmyz i cytuje Mickiewicza: „Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział, Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział”.

Operacja „torba z Biedronki”

W kogo propagandziści chcą uderzyć bardziej? W Tuska czy w Rzeczkowskiego? Wbrew pozorom, ten drugi cel jest równie ważny jak pierwszy.
Trzeba pamiętać, że w torbę z Biedronki wierzy tylko najzawziętszy elektorat PiS. Michał Tusk od razu zdementował zeznania Marcina W. na temat rzekomej łapówki. Prokuratura Ziobry nie postawiła żadnych zarzutów Tuskowi juniorowi. Mimo, że opowieścią o łapówce w torbie dysponuje od 2017 r. Dlatego Donald Tusk ucierpi nieco mniej, niż mogłoby się wydawać. Torbę z Biedronki wezmą na sztandary jedynie ci, którzy Tuska już i tak nienawidzą.

W całej sprawie chodzi przede wszystkim o to, żeby przedstawić Marcina W. jako niewiarygodnego świadka. Chodzi o to, żeby odstraszyć wolne media i opozycja od ważnego tematu, jakim jest udział Rosjan w aferze taśmowej.
Ten bowiem element afery jest dla PiS i Ziobry skrajnie niewygodny. Koalicja rządząca udaje wrogów Kremla. Nie może więc przyznać, że Kreml pomógł jej przejąć władzę. „Jeśli wierzycie, że jesteśmy sojusznikami Rosji, to musicie też uwierzyć, że Tusk wziął łapówkę!” - woła do nas Ziobro.

Gąszcz dowodów

Sęk w tym, że zeznania Marcina W. to tylko jeden z wielu dowodów na udział w Rosjan w aferze taśmowej. Poniżej wyliczam te najistotniejsze:

  • nagrań najpierw dokonywano w restauracji Lemongrass, założonej przez Andrzeja Kisielińskiego, byłego menedżera rosyjskiego koncernu paliwowego Łukoil;
  • Kisieliński był też partnerem biznesowym Andrija Persony vel Kononenko, związanego z rosyjskim gangsterem Siemionem Mogilewiczem (ten zaś od dziesięcioleci współpracuje ze służbami Kremla);
  • Oleg Jeremiejew, absolwent uczelni rosyjskich służb specjalny FSB, pomagał zacierać ślady podsłuchów w Lemongrassie;
  • kolejną podsłuchową restaurację Sowa & Przyjaciele założyli menedżerzy deweloperskiej Grupy Radius, powiązanej pośrednio z kremlowskimi oligarchami Andriejem Skoczem i Lwem Kwietnojem.


Powyższe fakty Rzeczkowski przedstawił i udokumentował już w 2019 r., w książce Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami. https://arbitror.pl/produkt/obcym_alfabetem/
Do tego dodajmy, że w 2020 r. Marek Falenta stanął przed Sądem Okręgowym w Warszawie i zeznał, że:
- działa pod potężną presją swoich rosyjskich wierzycieli;
- krótko przed publikacją nagrań pojechał do Rosji, aby skontaktować się ze swoimi tamtejszymi kontrahentami;
- z kelnerami podsłuchowej restauracji Sowa & Przyjaciele zapoznał go miliarder Tomasz Misiak.
A tak się składa, że firma Misiaka Work Service zarabiała miliony w Rosji. Na swojej stronie internetowej chwaliła się, że działa we wszystkich 5000 sklepów należących do kremlowskiego oligarchy Michaiła Fridmana.
Kolejna osobliwa okoliczność: krótko przed publikacją „Newsweeka” Tomasz Misiak został zatrzymany przez prokuraturę.  Podwładni Zbigniewa Ziobry stawiają Misiakowi zarzut nadużyć finansowych w Work Service. Kto w tej sprawie reprezentuje Misiaka? Prawnik Maciej Zaborowski, który wcześniej był adwokatem… Ziobry. Wygląda to tak, jak gdyby Zbigniew Ziobro chciał wymusić na Tomaszu Misiaku jakiś układ. Czy ten układ miałby dotyczyć afery taśmowej? A może Donalda Tuska? Misiak musiał niegdyś odejść z PO w związku z tym, że Tusk podejrzewał go o korupcję.

Frontman Falenta

Co więc wnoszą zeznania Marcina W.?
Bardzo wiele, aczkolwiek nie czynią z Marka Falenty głównego łącznika między aferą taśmową a Rosją.
Dowody zgromadzone przez Rzeczkowskiego wskazują bowiem, że Rosjanie uczestniczyli w aferze taśmowej od samego początku. Tymczasem Falenta zaczął brać w niej udział później. Powierzono mu rolę frontmana. Zatem kogoś, kto staje się twarzą afery, chociaż nie jest jej mózgiem.
Przekazanie przez Falentę nagrań Rosjanom stanowi element tej roli. Rosjanie zapewne mieli je i bez Falenty. Chcieli jednak, abyśmy wierzyli, że było inaczej. Chcieli, żebyśmy myśleli, że to Marek Falenta sam do nich przyszedł z nagraniami.
Po co taka zmyłka? Po to, żeby osłonić prawdziwych koordynatorów operacji. Tych, którzy działali między warszawskimi restauracjami a moskiewskimi salonami władzy, zanim Falenta poznał kelnerów z Sowy. Grzegorz Rzeczkowski tłumaczył to w jednym z programów Resetu Obywatelskiego

ciąg dalszy artykułu pod filmem

Podkreślał, że Marcina W. nie należy traktować jak wyroczni, a jego zeznania należy odnosić do kontekstu całej sprawy. Rzeczkowski mówił to w poniedziałek - podczas gdy Ziobro zaczął nas epatować torbą z Biedronki i niewiarygodnością świadka dopiero w środę.

Wgląd w wielowarstwową prowokację

Zatem torba z Biedronki to niewypał. Szantaż: „Jeśli Rosja uczestniczyła w aferze, to Tusk jest łapówkarzem!” nie działa.
Co więcej, kwestia wiarygodności Marcina W. jest drugorzędna. Z tej przyczyny, że opisana przez niego sytuacja - Falenta przekazujący nagrania Rosjanom - stanowiła zmyłkę.
Dla celów takiej zmyłki Rosjanie mogli faktycznie zaaranżować przejęcie nagrań od Falenty. Zaaranżować i udokumentować, np. sfilmować Marka Falentę, gdy daje im nośniki nagrań. Ale mogli też zrobić to prościej, mianowicie posłużyć się samym Marcinem W. i jego zeznaniami. Mogli go nakłonić lub omotać, żeby zeznał to, co zeznał.
Niemniej zeznania Marcina W. o udziale Rosjan w aferze taśmowej mają wielką wartość. Jak widać, odsłaniają kolejne warstwy rosyjskiej prowokacji, jaką była korzystna dla PiS afera taśmowa.
Nic więc dziwnego, że publikacja „Newsweeka” wzbudziła popłoch w koalicji rządzącej. Stąd akcja Ziobry, stąd liczne wykręty i „kontrnarracje” lansowane przez pisowską propagandę.

Najlepszy dowód jej desperacji stanowią tweety Samuela Pereiry. Propagandzista sugeruje, że w aferze taśmowej można się dopatrywać macek… Waszyngtonu. Gdy posłanka opozycji Izabela Leszczyna zapytała: „Komu służyły podsłuchy w restauracji Sowa & Przyjaciele?”, Pereira zatweetował w odpowiedzi: „Z zagranicy? Pewnie Amerykanom, tyle, że w tej sprawie motywacje były głównie biznesowe, wystarczy spojrzeć na pełną listę nagrywanych, na której jest wielu niepolityków”.
Badam aferę taśmową od lat. Nigdzie nie znalazłem amerykańskich tropów. W przeciwieństwie do rosyjskich, które widać na każdym kroku. Wmawianie nam, że zachodni sojusznik bezprawnie ingeruje w naszą politykę i biznes, w sposób oczywisty może posłużyć Kremlowi.

Rosjanie vs. Tusk

Wszystko, co wiemy, każe postawić oczywiste pytanie. Jaki wpływ Rosjanie mogli mieć na to, że w zeznaniach Marcina W. pojawił się Michał Tusk? Syn Donalda Tuska, który w 2014 r. zdecydowanie stanął po stronie Ukrainy?
Ziobro i PiS nie stawiają tego pytania. Zapewne mają powody, by go nie stawiać.

Tomasz Piątek

Udostępnij

Tagi

Dołącz do nas

Podoba Ci się?

Obywateluj z nami