Kim jesteśmy Wesprzyj Reset Przyjaciele Ramówka Słuchaj online Słuchaj online
świat

Le Pen zmieniła język na potrzeby kampanii wyborczej, a Mélenchon jest trybunem ludowym i porywa tłumy – mówił o prorosyjskich kandydatach we Francji Tomasz Orłowski, były ambasador Polski we Francji.

Dyplomata był gościem Marcina Celińskiego i Radosława Grucy w programie „Bez wyjścia”.

Nie milkną echa po wyborach prezydenckich we Francji. Kwietniowe głosowanie wygrał urzędujący prezydent Emmanuel Macron, ale swój triumf odnieśli także jawnie prorosyjscy kandydaci; Marine Le Pen i Jean-Luc Mélenchon. Gość programu ocenił, że sukces Macrona jest spowodowany raczej mobilizacją przeciwników Le Pen, a nie osobistymi przymiotami prezydenta Francji.

Jest taka stara francuska tradycja, którą nazywamy frontem republikańskim. W obawie przed zwycięstwem skrajnej prawicy wszyscy demokraci, republikanie i przeciwnicy sił skrajnych głosują na konkurenta. To wydarzyło się 24 kwietnia we Francji

Orłowski mówił także o rosyjskich wpływach w Republice Francuskiej. Na kandydatów sprzyjających Kremlowi w pierwszej turze zagłosowało ponad 40 proc. Francuzów, a tendencja pokazuje, że Le Pen i Mélenchon z każdymi wyborami zyskują wyborców.

Wpływy rosyjskie we Francji są duże, a ilość francuskich polityków, którzy są stypendystami dużych rosyjskich fundacji jest zatrważająca. Nie jest to jednak dużo więcej niż w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy we Włoszech

Kraj nad Sekwaną w czerwcu czekają wybory parlamentarne. W sondażach prowadzi niezmiennie koalicja Macrona. Były ambasador ocenił, że Francuzi głosują racjonalnie, ale patrzą w przyszłość z obawą i niewielką nadzieją.

Francuzi ubożeją i przez inflację zaczyna im brakować do pierwszego. Nie kwestia tożsamości francuskiej czy obecności imigrantów będą najważniejsze w tych wyborach, a kwestie ekonomiczne

oprac. m.u.

Udostępnij

Tagi

Dołącz do nas

Podoba Ci się?

Obywateluj z nami