PiS uchyla immunitety
625 lat temu pewien angielski parlamentarzysta zgłosił projekt prawa ograniczającego wydatki królewskie czym tak zezłościł Ryszarda II, że ten chciał go ściąć. Skazaniec uniknął śmierci dzięki zdecydowanej postawie innych parlamentarzystów wymuszających na władcy uznanie, że działalność polityczna członka izby nie może być karana.
Taki początek immunitetu znamy z przekazów. Na pewno instytucja ochrony posła pojawia się w 1689 w angielskim Bill of Rights, potem w konstytucji USA, wreszcie francuska rewolucja 1789 i spory z Ludwikiem XVI spowodowały sformułowanie zasad nietykalności i ochrony parlamentarzystów, które z niewielkimi modyfikacjami w demokracjach są stosowane do dziś.
O co chodzi w instytucji immunitetu? O wolność wykonywania mandatu. Immunitet tworzył się w czasie sporów pomiędzy władzą wykonawczą a uchwałodawczą.
Pokusa zastraszania, nękania niewygodnych dla władzy posłów istniała zawsze. Stąd poddano procedury prawne wobec posłów kontroli parlamentarnej.
Sytuacja nieco się komplikuje, kiedy w demokraturach podział pomiędzy władzami ulega zatarciu, rząd i większość parlamentarna nie tylko pochodzą z tego samego nadania, ale też role decyzyjne są odwrócone, kiedy większość parlamentarna jest narzędziem posłusznie wykonującym zlecenia rządu, a nie jego twórcą i nadzorcą. Wtedy siła immunitetu poselskiego w przypadku posłów opozycyjnych słabnie, w przypadku rządu i jego sojuszników - rośnie niepomiernie.
Tak się stało w polskim parlamencie. Władza uchyliła immunitet niewygodnym posłom, w dodatku w związku z zarzutami które nie są kryminalnymi, czynami które wiążą się bezpośrednio z wykonywaniem przez nich mandatu, ich działalnością publiczną. Cały proces, od początku do końca, został przeprowadzony przez władzę.
Wnioskodawcy – w przypadku posłanki Scheuring – Wielgus był nim komendant główny policji – urzędnik podległy ministrowi spraw wewnętrznych, w przypadku posła Nitrasa - działacz stowarzyszonego czy już wchłoniętego przez PiS ruchu Kukiz 15.
Zarzuty – udział w akcji Baby „Shoes Remember. Stop pedofilii" posłanki Lewicy zinterpretowany naruszenie zakazu wieszania w miejscach publicznych ogłoszeń i plakatów bez zgody osób zarządzających tymi obiektami (na marginesie, że wnioskodawca nie ma poczucia śmieszności wniosku?), w przypadku posła PO chodzi o wpis „W Sejmie swobodnie po głównym holu paraduje człowiek w T-shircie Jestem patriotą, jestem rasistą. Precz z islamem. Co się dzieje? Gdzie Straż Marszałkowska? Wczoraj na ulicach, dzisiaj w Sejmie, za chwilę będą u władzy. Czy to nie narusza powagi Sejmu?” Nosiciel koszulki został usunięty z Kukiz 15 (czyli nawet jego koledzy uznali, że przesadził), a potem podaje Nitrasa do sądu twierdząc, że ten kłamał.
W jednym i drugi przypadku chodzi o działalność publiczną wbrew interesom PiS i osoby znane z bezkompromisowej krytyki rządu.
Mamy zatem sytuację, w której urzędnik podległy rządowi i działacz wspierający władzę składają wnioski w dość banalnych sprawach a większość rządowa je skwapliwie przyjmuje.
Teraz sprawa przestanie być banalna, zaczną się przesłuchania, wezwania – wszystko to, przed czym parlamentarzyści w swojej publicznej działalności mają być chronieni. To jest ostrzeżenie dla pozostałych posłanek i posłów opozycji – uważajcie, włączcie autocenzurę, bo zrobimy jak z Scheuring Wielgus i Nitrasem.
Naprawdę nie ma znaczenia, jakie zapadną orzeczenia w tych sprawach, może rządzący znajdą sądy, które posłów skażą, a może zderzą się z uczciwymi sędziami, których nadal jest dużo. Chodzi o nękanie, o przesłuchiwanie, o uciążliwośc postępowań, które nawet w takich drobnych sprawach mogą trwać latami.
Skorumpowana, nepotyczna i słabnąca z dnia na dzień władza szuka możliwości pokazania, że należy jej się bać.
Marcin Celiński